czwartek, 12 września 2013

IX - Jak długo jeszcze masz zamiar uciekać od prawdziwej miłości?

Zobaczyłem całą moją paczkę z Kirą na czele... Czułem, że to się dobrze nie skończy...
- Słuchajcie, będę szczery... Pogodziłem się z Ally i teraz to ona, Dez i Trish, są moimi przyjaciółmi...
- Jeszcze tego pożałujesz! - syknęła Cass i pociągnęła Dallasa za rękę. Jedyną osobą, która została była Kira.
- Przepraszam Austin, mogę na chwilę porwać Ally? - spytała, a mnie zatkało. Po co ona chce rozmawiać z Allyson?
- To zależy czy mi ją oddasz. - zażartowałem, co nie było dobrym pomysłem. Obydwie brunetki zmierzyły mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i już po chwili zostałem całkiem sam. Zastanawiało mnie o czym te dwie rozmawiają. Zakradłem się do krzaków i zacząłem podsłuchiwać.
- Miałaś mi pomóc go zdobyć, a nie godzić się z nim! - krzyczała zdenerwowana Starr.
- A co ma piernik do wiatraka? - zapytała opanowana Dawson.
- Wiesz, że on mi się podoba... A z Tobą nie mam szans, on woli Ciebie. - syknęła ciemnoskóra. Ja byłem w takim szoku, że nie potrafiłem się ruszać.
- Oj nie wymyślaj... Jesteśmy jak rodzeństwo... - sprostowała moja przyjaciółka.  Jej słowa lekko mnie zabolały.
- Nie próbuj żadnych sztuczek. Pamiętaj o naszej umowie. Albo mi pomożesz, albo Austin i wszyscy inni się dowiedzą... - zagroziła Kira.
- Wiesz co? Przez chwilę myślałam, że jesteś miła. Przepraszam, ale muszę iść się zbierać na randkę z Elliotem. - podziwiam Ally za ten spokój. Starr odeszła. Myślałem jak się wymknąć niezauważonym.
- Możesz już wyjść Austin. - usłyszałem nagle. Zastanawiam się jak ona to robi.
- Ale skąd wiedziałaś, że tu jestem? - spytałem.
- Za dobrze Cię znam. - odpowiedziała na luzie.
- Nie jesteś zła? I o co tu chodzi? - zaatakowałem brunetkę.
- Nie, nie jestem. Podobasz się Kirze i ubzdurała sobie, że tylko ja pomogę jej zdobyć Twoje serce... - zawstydziła się.
- I w sumie ma rację... - wymamrotałem dopiero później zdając sobie sprawę co... - No wiesz nikt nie wie tyle o mnie co Ty... Wiesz co? Umówię się z nią - teraz ja się zaczerwieniłem. Tak nie może być... Nienawiść nic nie pomogła, to może Kira pomoże.
- No tak... - zaśmiała się Ally.
- A o czym się dowiem jak jej nie pomożesz? - zapytałem chytrze.
- Skarbie nie dowiesz się teraz, ani nigdy... Nie w tym życiu. Też Cię kocham... - zaśmiała się przejeżdżając ręką po mojej klacie. Brązowooka udała się w stronę domu, gdzie czekali już wszyscy.
- Jedziemy do domu? - podeszła do mnie mama.
- Tak, ale Dez jedzie z nami. Trish przygotuje Ally do randki. A właśnie, powodzenia. - ostatnie słowa skierowałem do Dawson.
- Dzięki. Do zobaczenia. - powiedziała i dała mi buziaka w policzek. Minutę później znikła w drzwiach razem z tatą i Patricią. Ja natomiast dalej stałem trzymając się za policzek, na którym przed chwilą poczułem aksamitne usta brązowookiej.
- Ej kochasiu jedziemy... - z transu zbudził mnie tata. Darowałem sobie jakiekolwiek protesty i jak potulny piesek wykonałem polecenie. Moja mama usiadła za kółkiem, a my z tyłu.
- Już wiem co zrobię! - krzyknąłem nagle.
- Tak, co? - zapytali równocześnie moi towarzysze.
- Umówię się z Kirą... - wydukałem. Moja mama gwałtownie zahamowała, a niebieskooki zakrztusił się śliną, swoją drogą czy to normalne?Tylko tato siedział spokojnie.
- Co? - zapytał Dezmond.
- Oj daj spokój, jak długo masz zamiar uciekać od uczucia, którym darzysz Ally? Myślałam, że po próbie z nienawiścią przyznasz, że to wszystko było po to aby nie zepsuć wszystkiego... Ty po prostu boisz się miłości. - wygarnęła mi rodzicielka.
- Po pierwsze: CO?! Po drugie: Zgadzam się z Panią... I po trzecie: CO?! - piszczał rudzielec.
- Nie prawda. Robię to dla niej... Starr wypapla sekret Ally jeśli się z nią nie umówię! - tak to o to chodziło, no po części. To jest wytłumaczenie, wszystko aby ukryć, że mamuśka mnie odkryła.
- A znasz ten sekret? - zapytała kobieta.
- No nie... Ale to najlepsze wyjście... - ciągnąłem tą bajeczkę.
- Pff... - fuknął Dez.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - tym razem to ja zadałem pytanie.
- No nic,masz zamiar spotykać się z dziewczyną, która szantażuje Twoją przyjaciółkę, którą kochasz i nie zaprzeczaj, podczas gdy ten sekret, który by wyszedł na jaw gdybyś zachował resztki rozumu, zakończył by ten cały cyrk... CO TY NIC NIE CHCĘ CI POWIEDZIEĆ... - skąd u niego ta mądrość? Nie mam pojęcia. Ale zaraz...
- Ty znasz ten sekret?
- No brawo... Twoja przyszła panna podsłuchała rozmowę moją i Allyson... - odpowiedział spokojnie.
- Ach... Spotykam się z Kirą, z Dawson się TYLKO przyjaźnie i koniec. - okłamałem samego siebie, ale nie ich. W odpowiedzi usłyszałem wypowiedziane z kpiną "yhy". Przez resztę drogi siedzieliśmy cicho. Dojechaliśmy do domu. Pożegnałem się z przyjacielem i wszedłem do środka.
- To ja idę na górę...- oznajmiłem rodzicom i wbiegłem po schodach. Dopiero tu - w mojej świątynie, gdzie rządzi muzyka i zawarte w niej uczucia pozwoliłem sobie na złość i gorycz związane z randką osoby tak przeze mnie kochanej. Dopiero dzisiaj zerwano ze mnie maskę... Cała to szopka była po to bym zapomniał o niej i uczuciu jakim ją darze... Wyszło wręcz przeciwnie, fakt, że nie było jej przymnie sprawiał, że cierpiałem... Najgorzej było kiedy raniłem siebie raniąc ją... To tylko uświadamiało mi, jak mocno się zakochałem... Ale cóż z tego skoro to moja przyjaciółka? Jestem dla niej tylko, a może aż bratem... Czy to wszystko musi być tak cholernie trudne? Nagle przyszedł mi do głowy pewien tekst...:
Przecież nie tak miało być
Ja chyba zwariowałem z Tobą
Oszalałaś ze mną Ty
Zbudziłaś mnie w środku dnia
I teraz nigdy więcej
Nie chcę, nie chcę
Nigdy więcej już nie chcę spać

To zakochani
Do nas przychodzą znów
Powietrza takie pełne oczy
Takie pełne serca
Takie pełne pełne śladów ich stóp

Zakochani, zaczarowani
Bardzo powoli w nas budzą się
Zakochani, zaczarowani
Powietrza takie pełne dłonie
Takie pełne serce
Takie pełne, pełne
Ciebie chcę mieć

Tak jasno jest wokół mnie
Tak mocno zakochałem w Tobie
W Tobie zakochałem się
W kieszeniach mam pełno chmur
I Twoją gwiazdą prowadzona
Płynę w Twych ramionach
Do Twoich ust

To zakochani przenoszą nocy blask
Powietrza pełne oczy, pełne serca
I takie pełne

Zaczarowani
Bardzo powoli w nas budzą się
(Zakochani , Zaczarowani )
Powietrza takie pełne oczy
Pełne serca
Ciebie chcę mieć
Ciebie chcę mieć

Czy to nie dziwne, że chłopak pisze taki tekst? Jak dla mnie nie. Jestem wyjątkiem? Może... Mam uczucia i się ich nie boję. Czy płaczę? Tak. Ale to nie tak, że jestem lalusiem... Nie. Potrafię zapewnić bezpieczeństwo i takie tam męskie rzeczy. Jestem facetem, ale przede wszystkim też człowiekiem. Człowiek ma swoje chwile słabości... Ja też je miewam. Miłość tak wrażliwy temat... Czymże jest? A kto to wie? Pewien mądry człowiek, a mianowicie Luis Vaz de Camoes powiedział:"Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.". Ja osobiście zgadzam się z tym, może wyolbrzymiam? Może... Ostatnio zdecydowanie nadużywam tego słowa... "Trochę miłości to jak trochę dobrego wina. Nadmiar jednego lub drugiego szkodzi zdrowiu." kolejne słowa, kolejny mądry człowiek - John Steinbeck. Wiecie co mnie dziwi... To kolejny facet... Dlaczego tylko ta o to płeć pisze o miłości w czarnych kolorach... Czyżby faceci byli skazani na cierpienie? Chociaż nie. Skoro my twardzi mężczyźni cierpimy, to co może przeżywać takie kruche, delikatne, uczuciowe, bezbronne stworzenie jak kobieta? Nawet nie chcę o tym myśleć. Czy istniej w ogóle miłość szczęśliwa? Tak. Lecz trzeba ją dostrzec i dbać o nią. Kto jej doświadczył jest bowiem szczęściarzem...
<dig - dong>
Z rozmyśleń na ten jakże nurtujący mnie i wiele osób temat wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko schowałem tekst do pierwszej lepszej książki i z postanowieniem, że od dziś będę najlepszym przyjacielem na świecie, tylko przyjacielem, pognałem otworzyć drzwi. Normą było to, że rodzice za bardzo byli zajęci sobą... Ci to mają szczęście. Tyle lat, wszystko uległo zmianie oprócz wzajemnej miłości, którą wypełniają siebie i cały ten dom. Czasami boję się, że ja czegoś takiego nie poznam... No nic... Otworzyłem te cholerne drzwi, a za nimi ujrzałem jakże zdenerwowaną, roztrzęsioną...
***********
Witam! Korzystając z choroby dodaje ten o to rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, no ale cóż. Jest strasznie krótki, a ja własnie takich dodawać nie lubię... Ale szkoła, a teraz choroba nie pozwalają mi na pisanie dłuższego... Cudem jest to, że w ogóle go dodałam. Co do następnego nie wiem kiedy się pojawi... Może niedługo... Może trochę dalej niż niedługo... Trzymajcie kciuki za to, abym dała radę. Obiecałam, że  nie zapomnę i nie zapominam. 
Pozdrawiam ;)
~Bella

wtorek, 3 września 2013

Zawieszka, ale nie do końca...

Przepraszamy Ws bardzo, ale zawieszamy bloga. Nie będzie to zawieszka, na typowych zasadach, a mianowicie jeśli nam się uda będziemy coś dodawać... Spowodowane jest to szkołą... Ja będę siedzieć w szkole po 8, 9 (lekcyjnych) godzin dziennie... Czyli ciężko będzie mi pisać rozdziały... No chyba, że w weekendy, ale to też różnie bywa. Martynka też się nie wyrabia... Mam nadzieje, że zrozumiecie i wybaczycie... Jedno mogę obiecać, nie zapomnimy o tym blogu, nie opuścimy tylko zmniejszymy aktywność...
                                                                                              Przepraszamy, pozdrawiamy....

~ Bella