sobota, 16 sierpnia 2014

XIV - Waga słów.

Odwróciłem się i zobaczyłem...
- Dallas co Ty tu robisz? - zapytałem zaskoczony ale za razem zdenerwowany.
- Przyszedłem Ci powiedzieć, że nie jesteś wart ani Kiry ani Ally! - podniósł głos.
- Cicho! - uciszyłem go - Kra zasługuje na kogoś lepszego... Ally też... Z tą różnicą, że dla Allyson będę starał się być jak najlepszy... Wiesz dlaczego? Bo ją kocham. Jak dorośniesz do tego co to oznacza to pogadamy. A teraz idź do swojej dziewczyny... Gratuluję związku dla szpanu.
- Mam nadzieje, że ta dziewczyna nie jest aż tak naiwna... - powiedział i wyszedł. Odetchnąłem głośno. Czy to wszystko musi być takie pogmatwane? Spojrzałem na drzwi od mojego pokoju. Wszedłem do niego i podszedłem do łóżka.Uklęknąłem nad śpiącą dziewczyną i przyglądałem się jej. Jak może istnieć istota tak piękna i delikatna? To pytanie wciąż chodziło mi po głowie. Nie mogłem przeżyć faktu, że ją zraniłem. Uważnie aby jej nie obudzić odgarnąłem jej włosy z twarzy... Wierzchem dłoni przejechałem po rumianym poliku...Pogładziłem ją po udzie, a kiedy westchnęła, uśmiechnąłem się. Nie zdawała sobie sprawy jak rozkołysała moje zmysły... Odchylił delikatnie koszulę i ucałowałem jej ramię po czym oddaliłem się. Wiedziałem, że mógłby pozwolić sobie na zbyt dużo. Po szybkiej kąpieli rozłożyłem sobie śpiwór tuż przy łóżku, na którym spała brunetka. Dzisiejszej nocy sen przyszedł mi wyjątkowo łatwo.

#Oczami Ally#
Otworzyłam powoli oczy. Światło słoneczne uderzyło w moje oczy powodując niesamowity ból. Kac powili mnie zabijał. Nie bardziej niż złamane serce. Podpowiedział mi rozum. Nie mogłam sobie przypomnieć co się wczoraj działo. Byłam w obcym aczkolwiek znanym mi pomieszczeniu w samej... koszuli męskiej? Co tu się dzieje? Wstając potknęłam się lądując na...Austinie. Mało tego całując go!
- Ally? - zapytał ostrożnie. I tak jak stałam pół rozebrana pobiegłam do swojego domu nie zważając na ból głowy, łzy spływające po polikach czy spojrzenia ludzi, których mijałam. Wpadłam do domu jak huragan i rzuciłam się na łóżko. Znacie to uczucie bezradności? Kiedy łzy tak po prostu wypływają z człowieka niczym wodospad Niagara i nic nie jesteśmy w stanie z tym zrobić? Klatka piersiowa zaciska się, a my nie możemy wziąć oddechu. Jakie to życie jest głupie... Kochasz kogoś i to powinno dawać Ci szczęście a nie cierpienie. Jeden pocałunek, który wywołuje ogień rozpalający każdą cząstkę nas... kiedy czujesz, że możesz zrobić wszystko, a za raz po tym wracasz do rzeczywistości i wiesz, że życie Ci się pieprzy. Jedyna osoba, która może Cię uratować jest tą, do której uczucie Cię zabija. I najgorszej jest to, że nasza realność to nie fikcyjna i przereklamowana komedia romantyczna, która jednak czasami się zdarza, ale farciarzom lecz nasz prawdziwy świat to ciągła "szkoła przetrwania" i żaden pieprzony książę nie klęknie na kolano i wyśpiewa serenadę.


Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie

Będę tym jedynym, jeśli tego zechcesz
Gdziekolwiek, podążałbym za tobą
Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie

I czuję się taki mały
Nic z tego nie rozumiem
I nic już nie wiem

I potknę się i upadnę
Wciąż uczę się kochać
Zaczynam dopiero raczkować

Wyglądam przez okno i widzę Austina stojącego po środku wysypanego płatkami róż serca na środku ulicy. Samochody stoją w korkach. Ludzie wysiadają i patrzą na niego. A on stoi i śpiewa tylko dla mnie. Rozpina swoją koszule i widzę kolejne serce... narysowane SZMINKĄ?? Łzy kolejny raz zaczynają lecieć kiedy widzę napis "My heart is yours. For long time. I'm sorry babe."


Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
I przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Gdziekolwiek, podążałbym za tobą
Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie

I schowam swoją dumę do kieszeni
Jesteś jedyną, którą kocham
I mówię "żegnaj"

Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
I przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
I gdziekolwiek, podążałbym za tobą

Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie
Powiedz coś. 

Schodzę w pośpiechu na dół. Kiedy otwieram drzwi lecą na mnie płatki róż. Podchodzi do mnie Dez w garniturze i chwyta mnie za dłoń, z nieba zsuwa się na linie prześliczna ławeczka, a na niej bukiet białych róż.
- Wiedz, że będziemy siedzieć na tej ławce tak długo, aż mi nie wybaczysz. Spójrz ile ludzi liczy na Twoją łaskę... ale najbardziej ja. - mówi mi Austin głosem drżącym od emocji.
- Skąd wiesz, że w ogóle usiądę? - pytam szlochając. Nim się orientuje ląduje na jego kolanach z kajdankami na nadgarstku przypiętymi do jego własnego.
- Stąd. - uśmiecha się.
- Czego ode mnie oczekujesz? - pytam pewnie, ale mój głos brzmi żałośnie.
- Na początek, że zamkniesz swoje słodkie usteczka i mnie wysłuchasz. - prycha. 
- Dobrze. - kapituluję. 
- Słuchaj ja wiem, że nawaliłem i to nie pierwszy raz, ale coś zrozumiałem. Nie można oszukać głosu serca. Choćbym nie wiem jak się starał nie umiem inaczej. Moje serce należy do Ciebie. Właściwie od zawsze. Ja wiem, że zrozumiałem to za późno, ale lepiej późno niż wcale. Za każdym razem kiedy mnie całujesz to jak dotyk anielskich skrzydeł, każdy Twój najmniejszy dotyk przyprawia mnie o gęsią skórkę, a serce trzepocze. I kiedy na Ciebie patrze, Boże jesteś taka piękna i delikatna, chcę Cię bronić przed wszelkim złem tego świata. Nie chcę widzieć Twoich łez, a każde cierpienie chciałbym przejąć na siebie. Od teraz pragnę widzieć Twój olśniewający uśmiech, słyszeć Twój perlisty śmiech, tonąć w Twoim aksamitnym głosie. Kochanie, nasza miłość jest piosenką, my jesteśmy piosenką... Ty jesteś piosenką. Moją własną. Wybacz mi. Wiem, że to tylko słowa... - skończył ciężko oddychając. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Zatopiłam się w jego ustach i już nic się nie liczyło.
- To aż słowa Austin, czasami mają większą wagę od pustych podarunków, a w połączeniu z czynami są cenniejsze od złota. - znów go pocałowałam. I stało się -  ja siedząca w samej koszuli, opuchnięta od płaczu, całująca chłopaka wymazanego czerwoną szminką na środku ulicy. Nagle byliśmy sami. Nasze języki szalały w namiętnym tańcu, dłonie Austina błądziły po moim ciele, palce muskały udo. Moon przyparł mnie do siebie, moje wylewające się zza dekoltu piersi rozgniotły się na jego nagim torsie i poczułam to...Jego erekcję. Otrzeźwił nas dźwięk klaksonu. O mało co nie urządziliśmy live porno na środku ulicy. 

* Kilka godzin później *
- Gotowa? - zapytał blondyn. 
- Jak nigdy. - nasza pierwsza oficjalna randka. Teraz już musi być dobrze. Prawda? Zawsze chciałam mieć randkę jak z bajki. Niesamowite, że zmieniło się wszystko. Nie ważne co robimy, lecz z kim. Właśnie zmierzamy do studia muzycznego. Mamy zamiar nagrać jedną z nowych piosenek. Duet. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Człowiek jest szczęśliwy wtedy,
kiedy nie ugania się za szczęściem
jak za motylem,
lecz jest wdzięczny za wszystko,
co dostaje.
Jeśli poszukuje szczęścia
zbyt daleko,
to ma sytuację podobną jak z okularami.
Nie widzi ich,
a ma je przecież na nosie.
Tak blisko!
Jakże możemy być kiedykolwiek szczęśliwi,
jeżeli zawsze wszystkiego
oczekujemy od innych?
Bóg dał każdemu człowieku coś,
czym potrafi innych uszczęśliwić!

piątek, 14 lutego 2014

XIII - "Chłopczyk stał się mężczyzną."

- Tak. Na pewno sobie  nią poradzę Dallas. Jeszcze raz jak to było? - zapytałem byłego przyjaciela.
- No szłem do biblioteky i dostrzegłem kawałek koszuli. Pomyślałem, że to menel i chciałem go wywalić za fraki co nie, no ale się zdziwiłem jak usłyszałem "Na traaaaawniku, ale przy ściekoooowniku ale, siedzi Mooon ale, cały w szpiku." Zacząłem się tak śmiać co nie, i ją stamtąd wyciągnąłem. Później jak zaczęła swą drugą balladę, która szła tak " Czy normalny Moon z Miami w krzakach sonie konia wali, ale owszem czemu nie jełopowi też należy się, czy normalne blondasek farbowany może zostać obesrany? Ależ owszem czemu nie? Łamaczowi serc należy się" nie wytrzymałem i zadzwoniłem po Kirę, a ona po Ciebie.
-Aha? - nie dowierzałem. - To my się zbieramy, Cześć i dzięki. - pożegnałem się i wyszedłem przed dom.Byłem załamany stanem Allyson. Bez ogródek wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę mojego domu. To raczej jasne, że nie postawiłbym jej w takim stanie, a pojawienie się z nią w takim stanie u niej w domu groziło mi śmiercią natychmiastową i bolesną. Jeszcze nie wymyśliłem jak wytłumaczę ten stan moim rodzicom i co powiem jej tacie gdy ta zatrzyma się u mnie na noc. Oczywiście zdarzało się to wcześniej ale nie sądzę, że Lester odpuści, przecież jego córka 2 godziny temu mnie zwyzywała i wybiegła z płaczem, a teraz miałaby zrobić sobie ze mną nocowanko? Mało wiarygodne. Myślałbym tak pewnie w nieskończoność ale przerwał mi mocny uścisk na moich pośladkach i słowa:
- Mraśną masz dupę kociaku.
- Boże, Ally coś Ty ze sobą zrobiła. - załamałbym ręce, gdybym jej nie trzymał. 
- Seksiaku, pocałuj mnie! - dała mi klapsa w tyłek. 
- Dawson, Dawson co z Ciebie wyrośnie. - mówiłem pod nosem.
- Ej postaw mnie! - krzyknęła urażona dziewczyna.
- Daj spokój, nie utrzymasz się na nogach. - zaprotestowałem.
- Postaw! - z każdym moim krokiem brązowooka bardziej się irytowała.
- Nie! - podrzuciłem ją, chcąc poprawić pozycję w jakiej się znajdowała. Mówiąc krótko wisiała przewieszona prze me ramię.
- POSTAW MNIE! - zaczęła wrzeszczeć i bić mnie pięściami po plecach.
- Dobra. - warknął wyprowadzony już z równowagi. Przyjaciółka lekko kiwając się stanęła na nogach.
- WITAJ ŚWIECIE! - wydarła się na cała ulicę. - Żegnaj świecie. - zaczęła upadać więc szybko ją złapałem.
- Puść mnie! - znowu się zaczęło. Jak czegoś nie wymyślę to ona się wypier*doli, a ja zwariuję.
- O patrz! Ławka. Siądziemy sobie. - mówiłem jak do małego dziecka. Ona oczywiście miała to gdzieś i oparła się o mur. Pijana Ally jest bardziej irytująca od Deza i Trish razem wzięci. 
- To wszystko Twoja wina! - oho znowu zacznie mi wyrzucać - Ty, Ty pieprzony dupku Ty! Egoista bez uczuć! Pan nie mam uczuć więc zabawie się innymi! Czy to, że ktoś Cię kocha nic dla Ciebie nie zna... - już chciała odchodzić ale przerwałem jej pocałunkiem. 
- Znaczy, a szczególnie, że to ktoś taki jak Ty. Też Cię kocham więc zamknij te swoje ponętne usteczka i idziemy do mnie. - wysyczałem tuż przy jej twarzy. Chyba poskutkowało. Mało tego chyba się wystraszyła. Reszta drogi minęła nawet spokojnie. Kiedy doszliśmy pod mój dom ogarnął mnie strach. Zapukałem pełen niepewności. Otworzyła mi zadowolona mama, kiedy jednak mnie zobaczyła uśmiech z jej twarzy zniknął.
- O mój boże! - krzyknęła załamana. - Zanieś ją do siebie i do mnie! 
- Dobrze tylko nie dzwoń do Lestera! - błagałem.
- Spokojnie nie mam zamiaru. Tylko szybko! - ponaglała mnie więc wbiegłem po schodach i położyłem uchachaną brunetkę na łóżku. Gdy znalazłem się na dole zastałem mamę ze ścierą. Z piskiem pięcioletniej dziewczynki zacząłem uciekać po domu. Kilka razy oberwało mi się nawet dość mocno. Kiedy oboje byliśmy już zmęczeni opadliśmy na kanapę.
- Woda gazowana, duużo cytryny, ewentualnie do tego aspiryna. - powiedziała wstając.
- Co? - mało inteligentna blondi ze mnie.
- Tak ją otrzeźwisz. - kobieta pacnęła się w czoło. Szybko wynalazłem potrzebne mi rzeczy i pognałem do góry. To co tam zastałem zwaliło mnie z nóg. Allyson rozpięła pierwsze trzy guziki koszuli ukazując tym samym czarny stanik, a żeby już totalnie mnie rozwalić potargała włosy. 
- Kurna. - jedynie to udało mi się z siebie wydobyć. Chciałem podejść do brunetki i okryć ją kocem. Cóż, nie za bardzo mi to wyszło. Zostałem przyciśnięty do łóżka, co w normalnych okolicznościach by mi się podobało. Brunetka usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować. Kogo ja oszukuję? Podobało mi się jak diabli, ale wiedziałem, że to jest złe. Kiedy ta przytrzymała moje nadgarstki uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Zdałem sobie sprawę jak poważna jest sytuacja, gdy ta drobniutka kobieta rozpoczęła rozbieranie mnie. Dobra, trzeba zachować się odpowiedzialnie, jak prawdziwy mężczyzna. Zawalczę o swoje i się jej sprzeciwstawię się jej. Sam. Tak.Teraz i tu. W tym momencie. 
- Maaamooo! - wydarłem się żałośnie.
- Co się dzie... Oł. - zdaję sobie sprawę jak to musiało wyglądać.
- Zrób coś, a nie patrzysz się jak na krowę. - oburzyłem się.
- Allyson skarbie napij się wody, co? - moja rodzicielka umiejętnie ściągnęła ze mnie brunetkę.
- Ziekhujyae. - wymamrotała Dawson. Już po pierwszym łyku zrobiła się zielona i wybiegła. Nic nie mówiąc podążyłem za nią. I tak o to trafiliśmy do toalety, a moja przyjaciółka sterczała nad muszlą toaletową. Ja będąc wielkoduszny chwyciłem jej włosy i starałem się nie zwracać uwagi na niezbyt przyjemny zapach i mało apetyczne odgłosy. Po długim i męczącym wyczekiwaniu  dziewczyna skończyła i umyłem jej buzie oraz wlałem w nią płyn do płukania ust. Całe szczęście, że go wypluła. Chwilę później już spała w mych ramionach. Odniosłem ją z  powrotem do mojego królestwa, ułożyłem na łóżku i okryłem kocem. Kiedy upewniłem się, że już śpi, kleknąłem przy łóżku i delikatnie muskałem wierzchem dłoni jej aksamitny, zaróżowiony polik.
- Przepraszam kruszynko, przepraszam, że jestem takim idiotą. Nie wiesz jaki szczęśliwy jestem, że to mnie obdarzyłaś tak wyjątkowym uczuciem jakim jest miłość. Chciałbym dać Ci tak wiele, pokazać, że jesteś całym moim światem, a zamiast tego co robię? Ranię Cię. Jesteś wyjątkowa, powinienem Ci to udowodnić, a nie wywoływać u Ciebie łzy. Twoje oczy, wystarczy, że w nie spojrzę, a już widzę tą głębie, która porywa mnie w podróż po Twojej duszy. Twoje usta, które jednym pocałunkiem potrafią naprawić zło tego świata. Twój dotyk, który wywołuje u mnie dreszcze, a jednocześnie koi moje zmysły. Twój głos, który jest dla mnie ja melodia, za którą muszę podążać aby trafić do prywatnego raju. Działasz na mnie w taki sposób, że chcę ogłosić całemu światu jakim cudem Bóg mnie obdarzył, jesteś moim lekiem na każde zło, światłem w tunelu, nadzieją na lepsze jutro. Jesteś moim sercem, bez którego żyć się nie da. Pomiędzy każdym biciem serca, oddechem, mrugnięciem oka jesteś Ty. Każdego wieczoru jesteś mą kołysanką, każdej nocy jesteś mym słodkim snem, każdego ranka jesteś mym promykiem słońca, każdego dnia jesteś mym marzeniem. Kiedy pada deszcz jesteś każdą kroplą, która mnie orzeźwia. Jeśli dasz mi jeszcze jedną szansę obiecuję, że nie schrzanię tego. Jeśli tak się stanie pozwolę Ci odejść i być szczęśliwą, ale pamiętaj jeśli pozwolę  Ci odejść będzie to adekwatne do stracenia Cię, a jeśli Cię stracę to nie mam po co żyć. - pocałowałem delikatnie jej usta, nos, polik, czoło, a na koniec dłoń. Po raz pierwszy w życiu dałem upust moim słowom tak otwarcie. Tchnięty wyznaniami sięgnąłem po kartkę i przelałem energię i emocje na papier. 

Jesteś moim sercem, jesteś moją duszą,
 Będę ją trzymał jaśniejąc, gdziekolwiek pójdę. 
Jesteś moim sercem, jesteś moją duszą, 
Zatrzymam Cię na zawsze, zostanę z Tobą. 

Jesteś moim sercem, jesteś moją duszą, 
Tak, czuję, że nasza miłość rośnie. 
Jesteś moim sercem, jesteś moją duszą, 
To jedyna rzecz, którą wiem na pewno.

Gotowy tekst zgiąłem w perfekcyjny kwadracik i włożyłem do biustonosza ukochanej.
- To było, wow. - usłyszałem za sobą męski głos. Odwróciłem się speszony i ujrzałem Lestera i mojego tatę.
- Co prawda szedłem Ci nakopać, ale to mnie tak ujęło, że och Mike. - pan Dawson zaczął szlochać i wtulił się w koszulę mojego ojca. Ten tylko zrobił dziwaczną minę i powiedział:
- Jestem z Ciebie dumny. Taka miłość się nie zdarza. Chłopczyk stał się mężczyzną. Nie czekając na nic rzuciłem się na telefon i wykonałem pierwszy z trzech przewidzianych telefonów.

~~ 
- Halo Kira?
- Tak, co jest Austin?
- Przepraszam Cię, byłem idiotą.
- Ale o co chodzi.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną, ale muszę...
- Musisz ze mną zerwać. Tak, wiem.
- Jestem pewien, że znajdziesz...
- Tego jedynego. Tak, wiem.
- Prawda jest taka, że kocham...
- Ally. Tak, wiem.
- Wow. Dobra jesteś.
- Nie, to Ty jesteś tępy.
~~
I tyle ją słyszałem. Kolejny telefon wykonałem do Deza.
~~
- Cześć stary!
- No siema. Co tam?
- Słuchaj stary, wkraczamy z planem PDŻ.
- PDŻ?! Aż tak? O stary już się robi. Ale kiedy.
- Jutro.
- AAAAA!
~~
Okej to było dziwne. Ostatni telefon muszę wykonać do Trish.
~~
- Jak śmiesz do mnie dzwonić TY JEŁOPIE!
- Spokojnie. Musisz mi pomóc!
- Nic nie muszę! Zraniłeś moją przyjaciółkę, nie wybaczę Ci te...
- 100 dolców?
- To co mam zrobić szefie?
- Wynajmij mi kawałek ulicy Mongomerego od nr.5 do 10 na 2 dni. Jutro i pojutrze.
- Przecież to koło...
- Tak wiem! Nie pytaj! 
- Ale po co Ci to?
~~ 
 - No właśnie po co Ci to? - zapytał/a...

****************
Witam z nowym rozdziałem! Pytania na dziś to :
1. Co oznacza skrót PDŻ (według Was)
2. Kto zapytał/a?
Uwaga pierwsze 3 osoby które udzielą poprawnie odpowiedzi na jedno z podanych wyżej pytań jako pierwsze przeczytają nowy rozdział (przedpremierowo) oraz dostaną 5 pytań dotyczące rozdziałów w przód. Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Pozdrowionka ;)

sobota, 8 lutego 2014






http://www.youtube.com/watch?v=g51U5P8DBN0


http://www.youtube.com/watch?v=d8ga79Fujgk


http://www.youtube.com/watch?v=GKSkQ7wo5qw

sobota, 25 stycznia 2014

XII - " Czy można nazwać przyjaciółmi, dwoje ludzi, którzy wyznali sobie miłość? Którzy obdarowywali się pocałunkami? Którzy łamali zasady aby tylko móc być blisko siebie?"

- Tak. - nachyliłem się do pocałunku, ale coś do mnie dotarło...


*oczami Ally*
Austin był już tak blisko, sekundy dzieliły mnie od poczucia jego delikatnych, aksamitnych ust.
- Ally, nie możemy. - odsunął się ode mnie. - Po pierwsze Kira mieszka na przeciwko, po drugie czuję się okropnie. Dwie dziewczyny. Jedną z nich kocham, a mówię to obu. Obie całuje, obie przytulam. Ja nie jestem taki, ja nie mogę. - skończył, a mną zawładnęła złość.
- No tak Kira jest tu, Kira jest tam. Jeszcze mi powiedź, że to ninja... A obchodzi Cię to jak czuję się ja? Ciągłe udawanie, że nas nic nie łączy. Patrzenie na Was. Nie mogę publicznie okazywać uczuć! Nie mogę Cię pocałować, czy choćby złapać za rękę! Nigdy nie chciałam być kochanką, a tak właśnie się czuję! Nigdy nie będę niczyim drugim wyborem! -  Wyrzuciłam mu wszystko i wbiegłam do domu rudowłosego. Mogłabym przysiąc, że Trish spojrzała na mnie współczującym spojrzeniem, a Dez... A Dez to Dez. Nic nie robił. 
- Możesz nam, mi to wyjaśnić? - zapytała po chwili.
- Chciałabym, ale nie mogę. To n... - chciałam do kończyć, ale nie zdołałam. Zostałam brutalnie przyparta do ściany i obdarowana takim pocałunkiem. że dech mi zaparło. 
- To ja już chyba wszystko wiem. - odparł rudzielec jednocześnie przerywając nasz intymny moment. Cała nasza trójka obdarowałam go spojrzeniem wyrażającym drwinę.
- Co to miało być? - wydukałam łapiąc gwałtownie oddech. 

#Miesiąc później#
- To było coś w rodzaju " ŻEGNAJ " - powiedział blondyn i wyszedł. To wspomnienie wiruje w mojej głowie od tego pamiętnego dnia, dnia, w którym ponownie straciłam wszystko. Co było dalej? No raczej nie coś w stylu " Książe  zrozumiał, że kocha księżniczkę, pobrali się i żyli długo i szczęśliwie." Było, cóż wciąż jest wręcz odwrotnie. Austin Moon, mój przyjaciel, miłość, a potem wróg jest teraz moim koszmarem, słabością. Nigdy więcej nie pomyślę "gorzej już być nie może", bo może. Dzień w dzień sztuczne uśmiechy i przytulanki - nie sądzę, że Kira olałaby fakt, że tak nagle się unikamy - dlatego to wszystko udaje. Nikt nie widzi mych łez, kiedy ona i on całują się na moich oczach. Nikt nie widzi tego jak on ukradkiem spogląda na tą, której serce znów zostało złamane. Ta bajka, nie skończy się dobrze - nie dla mnie.  A teraz? Siedzę i śpiewam, bo to jedyna rzez, oprócz moich przyjaciół, którą kocham i nikt nie może mi odebrać. Siedzę przy pianinie i gram ostatni napisany przeze mnie hit Moon'a. Nagle słyszę jego głos:
[AUS] Each time the wind blows
 I hear your voice so 
I call your name
 Whispers at morning 
Our love is dawning 
Heaven's glad you came
 You know how I feel
This thing can't go wrong
 I'm so proud to say 
I love you 
Your love's got me high 
I long to get by
 This time is forever
 Love is the answer 
Zanim mój mózg zdąża to zarejestrować wchodzę w swoją kwestie:
[AL] I hear your voice now
 You are my choice now
 The love you bring 
Heaven's in my heart 
At your call I hear harps
 And angels sing 
You know how I feel
 This thing can't go wrong 
I can't live my life without you
[AUS] I just can't hold on
[AL] I feel we belong
[AUS] My life ain't worth living
 If I can't be with you
[A&A] I just can't stop loving you 
I just can't stop loving you 
And if I stop 
Then tell me just what will 
I do
[AL] 'Cause I just can't stop loving you 
[AUS] At night when the stars shine
 I pray in you I'll find A love so true
[AL] When morning awakes me
 Will you come and take me
 I'll wait for you
 [AUS] You know how
 I feel I won't stop until
 I hear your voice saying
 "I do" 
[AL] (I do) 
This thing can't go wrong 
[AUS] This feeling's so strong 
[A&A] Well, my life ain't worth living 
If I can't be with you
I just can't stop loving you 
I just can't stop loving you 
And if I stop 
Then tell me just what will I do 
[AUS] I just can't stop loving you
[ALL] We can change all the world tomorrow 
[AUS] We can sing songs of yesterday
[AL] I can say, hey... farewell to sorrow 
[AUS] This is my life and I 
[A&A] Want to see you for always
 I just can't stop loving you 
[AL] No, baby
[AUS] Oh! 
[A&A] I just can't stop loving you
 [AL] And if I can't stop! 
[A&A] And if I stop 
[AL] No! 
[AUS] Oh! Oh! Oh... Oh... 
[AL] What will I do? Uh... Ooh... 
(Then tell me just what will I do) 
[A&A] I just can't stop loving you
[AUS] Hee! Hee! Hee! Know I do girl!
[A&A] I just can't stop loving you
[AUS] You know I do And if I stop 
[A&A] Then tell me just what will I do

- Ja po prostu nie umiem przestać Cię kochać. - wyznaje, a ja wstaje. Wydaje mi się, że na coś czeka.
- I co? Myślisz, że zaśpiewamy sobie pioseneczkę i wszystko będzie okej? Że rzucę Ci się na szyję? - wyrzucam z siebie słowa jak maszyna.
- Jesteście przyjaciółmi, to nic nie znaczyło. - odzywa się ktoś za nami, a ja odwracam się aby spojrzeć kto to. Daną osobą okazuje się mama blondaska.
- Nie, nie jesteśmy. - odpowiadam.
- Nie? - dziwi się młody Moon.
- Po pierwsze musi pani wiedzieć, że ta piosenka... jest o nas. - zwracam się do kobiety, a ona siada z wrażenia. - Czy można nazwać przyjaciółmi, dwoje ludzi, którzy wyznali sobie miłość? Którzy obdarowywali się pocałunkami? Którzy łamali zasady aby tylko móc być blisko siebie? - pytam ze łzami w oczach, a moi towarzysze kiwają głowami na nie.
- To kim jesteśmy/ jesteście? -  oboje wyrywają się z pytaniem.
- Przegranymi. Przegranymi w walce o miłość. - mówiąc to patrze w ścianę po czym odwracam się w stronę brązowookiego. -  Ja dziewczyna, która musi udawać, że nic się nie stało i ty, ten, który stchórzył i uciekł do innej zostawiając mnie po najlepszym pocałunku mojego życia z wielkim znakiem zapytania. Musiałam zgadywać co będzie dalej. Więc już wiemy. Nie ma nas, ani jako para, ani jako przyjaciele, a nawet jako wrogowie. Tamtego dnia, kiedy wyszedłeś straciłam swój świat, swoje światełko w tunelu. Dla mnie już nie istniejesz. - kończę ze łzami w oczach, za nim wychodzę widzę, że mój monolog słyszeli także Dez, Trish oraz mój ojciec. W oczach wszystkich widzę to samo - ból przykryty łzami. Wybiegam stamtąd  i jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że muszę się opić. Wchodzę więc do sklepu, kupuję 07 i biorę pierwszy łyk. Zmierzam w nieznanym kierunku i najgorsze jest to, że nie obchodzi mnie to co będzie jutro. 

*Oczami Austina*
- Wiedzieliście o tym? - pyta mama moich przyjaciół.
- My... Tak. - spuszcza głowę Trish.
- Nie chcieliśmy się mieszać. - wyznaje Dez.
- I co dobrze to wyszło? - tym razem odzywa się Lester.
- Dajcie im spokój. To moja wina. - zwracam się do starszych, a oni kiwają groźnie głowami na tak. - Idźcie już. I jakby dzwoniła to dajcie znać. - instruuje rudzielca i hiszpankę.
- Masz nam coś do powiedzenia? - zaczyna moja rodzicielka kiedy zostajemy sami - myślałam, że lepiej Cię z ojcem wychowaliśmy. Myślałam, że na prawdę Ci n niej zależy.
- Bo zależy. Ja ją... Ja... Kocham... Mamo. Ja ją... Ja ją kocham. - dukam na co ojciec mojej przyjaciółki <?> prycha.
- Coś w dziwny sposób to okazujesz. - mrozi mnie spojrzeniem. Przecież wiesz jaka od wyjazdu Penny jest wrażliwa.
- Wiem. Ale to nie tak. Kira, ona ją szantażowała. Ja chodzę z nią po to aby jakieś nagranie nie ujrzało dnia dziennego. Wiedziałem jak jej na tym zależy. - odpowiadam całkiem szczerze.
- Czyli, nawet nie wiesz co jest na tym nagraniu? - kobieta strzela tak zwanego "facepalma".
- No nie, a co? - podnoszę wzrok, nie udając, że jestem zaciekawiony.
- Kiedy, tak sądzę, podsłuchałeś ten szantaż to wiedziałeś o uczuciach jakimi darzy Cię Ally? - pyta mężczyzna.
- Nie? - odpowiadam pytaniem.
- Matole! - no ładnie mnie własna matka nazywa - Na tym nagraniu Allyson przyznaje się do  uczuć jakimi Cię darzy, nie bała się, że ktoś to zobaczy tylko, obawiała się Twoje reakcji! - nagle poczułem się jak największy idiota świata. Ba, ja nim jestem.
- Wiedzieliście o tym, że ona coś do mnie czuję? - krzyknąłem na cały sklep.
- Mhm! - usłyszałem od wszystkich tutaj obecnych, a moi "wykładowcy życia" pokiwali twierdząco głowami.
- Od jak dawna? - pytam zrezygnowany.
- Od 2 lat. - odpowiadają jednocześnie. Nie czekając na nic wybiegam szukać miłości mojego życia. I choć wiem, że nie będzie łatwo muszę ją odzyskać. +drrrrryń+ Daje o sobie znać mój telefon. Jestem zdziwiony widząc kto do mnie dzwoni.
~~ Co jest Dallas? - pytam.
     To ja - Kira. Pokłóciłeś się z Ally? 
     Tak, ale skąd Ty to wiesz i co robisz u Dallasa?
     Zadzwonił po mnie. Musisz tu przyjechać, TERAZ!
     Dobrze, ale powiesz mi co się stało?
     Nie wiemy co mamy robić, ten pacan znalazł Allyson całkiem zalaną - leżała u niego w żywopłocie. Jestem przerażona, w życiu nie widziałam jej w takim stanie. Coś Ty jej zrobił? ~~
Nie odpowiedziałem tylko pognałem w stronę domu byłego przyjaciela. Cholera dlaczego za nią nie pobiegłem? A pytanie powinno brzmieć jak ja mogłem do tego dopuścić? Co ja sobie myślałem. Czy jest jeszcze dla nas szansa? 
 Just give me a reason,

Just a little bit’s enough,
Just a second, we’re not broken, just bent 
And we can learn to love again
I never stopped
You're still written in the scars on my heart
You’re not broken, just bent 
And we can learn to love again.