sobota, 7 grudnia 2013

XI - "To nie tak jak myślisz... kotku."

Kira!
- Austy, co tu się dzieje? - zapytała dziewczyna, a ja oderwałem się od Ally. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co.  Z jednej strony byłem załamany bo muszę być z Kirą dla Ally, a z drugiej ten pocałunek rozpalił moje serce. Nowy żar rozlał się po moim ciele, ożywiając każdą komórkę mojego ciała od nowa. Nasz drugi pocałunek... To tak cudownie brzmi...
- Myślałam, że jesteśmy razem, że ta randka dla ciebie coś znaczy... A ty na nią nie przyszedłeś... - Starr wrzeszczała tak, że chyba całe Miami ją słyszało.
- Słuchaj, Allyson miała cię... - próbowałem się tłumaczyć, ale przerwała mi Dawson:
- Razem? - zapytała bardziej siebie niż nas. Delikatnie przejechała opuszkami palców po swoich ustach i bez słowa wybiegła z pokoju. Znowu mi to robi - ucieka. Nic nie mówiąc trąciłem oszołomioną dziewczynę i pognałem za przyjaciółką. Przemierzałem ulice starając się odnaleźć brunetkę. Nie było to łatwe, gdyż każda mijająca mnie dziewczyna w mojej głowie zmieniała się w moją ukochaną. 

*oczami Ally*
Zatrzymałam się za drzewem, oparłam się o nie i zaczęłam rozmyślać. Co się ze mną dzieje? Ten pocałunek nie powinien był mieć miejsca. Przyjaźń z Austinem, spróbuję opisać jak wygląda i zawsze wyglądała.
( Allyson, dziewczyna potrafiąca kochać jak mało kto, która mogąc mieć wszystkich chciała tylko jednego. Była dla niego wsparciem w każdej sytuacji, zawsze mu pomagała. Przeżyli razem na prawdę wiele pięknych chwil. Chciała go ochronić od wszelakiego zła. Liczyła, że coś ich łączy... Tym czasem on, zakochiwał się w dziewczynach nie wartych jego uczucia, w dziewczynach, które go raniły. Zakochiwał się w każdej tylko nie w jednej. To ona siedziała po nocach tuląc go do swej piersi i gładząc po głowie, mówiąc, że jest wspaniałym facetem, a one nie wiedzą co tracą. Zawsze powtarzała mu, że jest na świecie dziewczyna, która obróci jego świat do góry nogami, która sprawi, że miłość wypełni jego każdy cal. Oczywiście miała na myśli siebie, ale on tego nie wiedział. Żadna dziewczyna dla niej nie była odpowiednią kandydatką dla jej przyjaciela. Każdy pocałunek z inną na jej oczach bolał. A , on nie dostrzegał, że cały jego światy jest tak blisko. Szukał daleko, mając ją pod nosem. Często zachowywali się jak para, i często byli za nią brani. Kiedy dziewczyna zaczęła wierzyć, że coś po między nimi może być, że blondyn może ją pokochać on ją zostawił... I tak straciła nadzieje na to, że kiedykolwiek dozna szczęścia, na to, że może być dla niego kimś więcej niż przyjaciółką.) 
 - Czy aby na pewno? - zapytał ktoś za mną. Chciałam się obrócić, ale bałam się tego kogo tam zobaczę. 
- Na pewno, co? - zapytałam ocierając oczy.
- Myślałaś na głoś. - odpowiedział chłopak. I spełnił się mój koszmar. Tuż za mną stał Austin i wszystko słyszał.
- Ja... - chciała coś powiedzieć, ale Moon mi przerwał:
- To nie tak jak myślisz... Dlaczego przez tyle lat  nic mi nie powiedziałaś? Wszystko mogło wyglądać inaczej... - wyszeptał i zsunął się po pniu, po czym usiadł na ziemi. Zrobiłam to samo.
- Nie chciałam Cię stracić, a i tak to zrobiłam. Bałam się, że gdybym Ci powiedziała, że Cię kochałam to zniszczyło by naszą przyjaźń. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jezu... To nie tak. To Ty byłaś zawsze kimś więcej. Ja i moje "dziewczyny" były formą ucieczki od tego uczucia, choć nie byłem tego świadomy. Kiedy doszło do mnie, że Cię kocham postanowiłem odejść. Robiłem wszystko, żebyś mnie znienawidziła i żebym zapomniał o tym uczuciu. Gdybym wtedy wiedział... - głos mu się złamał, a moja twarz pokryła się łzami. To było dość jak na jeden dzień. Marzyłam tylko o tym żeby gdzieś zniknąć. Chciałam się ugryźć w język ale nie zdążyłam:
- To jest Twój sposób? Zamiast być przy mnie, i czekać na powiedzenie mi prawdy, Ty postanowiłeś zrobić takie coś? Uciec, zniknąć, znienawidzić, zranić. Tchórz, pieprzony tchórz. Ja chciałam Ci to tego dnia powiedzieć... Może i też się bałam, ale nie chciałam uciekać. Nigdy nie myślałam o czymś takim. - wstałam i nic nie mówiąc po prostu zaczęłam odchodzić.
- Stój! - krzyknął.
- Chyba już wszystko wiemy, nie? - zapytałam.
- Nie. Kochasz mnie... Nadal? - zapytał, a je delikatnie odwróciłam wzrok.
- Nie. - powiedziałam chłopak prawie niezauważalnie uśmiechnął się. Przyciągnął mnie do siebie trochę bliżej, chwycił mnie za podbródek i podniósł głowę tak abym spojrzała w jego oczy.
- Kochasz mnie? - ponowił pytanie.
- Nie. - przybliżył mnie już maksymalnie.
- Kochasz mnie? - był tak blisko mnie, że jego słowa wypowiedziane szeptem odbiły się od moich ust, a powietrze przez niego wydmuchiwane wywołało na mojej twarzy gęsią skórkę.
- Nie... - złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Po 5 sekundach oderwał się ode mnie. Czułam niedosyt, pustkę.
- Skoro nie... - wydyszał. Tym razem to ja go pocałowałam.

# DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ #  *Oczami Austina*

- No i rozumiecie? - pytała nas Trish. Ja, ona, Dez i Ally byliśmy na przyjacielskim wieczorku u rudowłosego. Patricia właśnie opowiadała nam kłótnie z rodzicami.
- Ej to co teraz robimy? - zapytała De La Rosa. 
- Może pytania?- zasugerowałem. Wszyscy się zgodzili i zaczęliśmy grać. Pierwsze pytanie Traszka skierowała do Ally.
- Całowałaś się już kiedyś? - zakrztusiłem się, ale na szczęście nikt tego nie zauważył.
- Tak. - odpowiedziała luźno. Hiszpankę zatkało, a Dez zmierzył mnie wzrokiem.
- Od kiedy podoba Ci się Trish? - Allyson zawstydziła tym pytaniem Deza.
- Nie podoba mi się to coś. - zaśmiał się za co dostał w bok od brązowookiej, - Austin od kiedy jesteś z Kirą? 
- Hmm, jakoś od dwóch tygodni. - uśmiechnąłem się. - Trish, jaka jest ostatnia rzecz, którą usłyszałaś od Ally? 
- Myślę, że było to " Tak umiem tańczyć ". - odpowiedziała, a mi przed oczami stanęła mi pewna scenka.
- Nie wierzę! - rzucił, jakby to było wyzwanie. - Austin zatańczcie razem! - dodał. Już po chwili rozbrzmiała piosenka idealna do wolnego. 
- Mogę prosić, moją najukochańszą przyjaciółkę? - zapytałem, a dziewczyna podała mi dłoń. Ciężko jest mi udawać, że nic się nie stało. Ale wierzę, że kiedyś będziemy razem. Wiara czyni cuda, prawda? Nim się spostrzegłem, piosenka się skończyła. 
- Słuchajcie ja muszę na chwilę wyjść, trochę boli mnie głowa. - powiedziała Dawson i wyszła.
- Ej może niech któryś z was z nią idzie? - zapytała Trish, która poszła do kuchni zrobić kanapki. 
- Dez? - zapytałem.
- Mogę, ale jesteś pewien stary? - odpowiedział i zaczął dziwnie tańczyć. 
- Nie. Ja pójdę. - zdecydowałem i udałem się w stronę drzwi. Dziewczyna stała oparta o ścianę domu i patrzyła na gwiazdy. 
- Co jest? - zapytałem stając przed nią.
- Nic. Po prostu... - zaczęła.
- Wiem, że jest ciężko Ally, ale wiem, że sobie z tym poradzisz. - powiedziałem. Miałem ochotę ją pocałować.
- Bo mam  przyjaciół? - zapytała.
- Tak. Bo masz mnie, swojego BFF. - zaszczebiotałem niczym plastik. Zaśmiała się ale po chwili spoważniała.
- Czy nas można nazywać jeszcze przyjaciółmi? - posmutniała.
- Tak. - nachyliłem się do pocałunku, ale coś do mnie dotarło... 

*********************
No hej! Przepraszam za nieobecność, ale dużo 
się u mnie ostatnio dzieje. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Pozdrawiam!
~Bella

sobota, 2 listopada 2013

Przepraszam Was bardzo...

Przepraszam Was bardzo za ostatnie zaniedbanie, ale dużo się u mnie dzieje... A z Martyną nie mam kontaktu, ogólnie się nie dogadujemy... Mnie boli jej mały wkład w bloga, dlatego podjęłam decyzję... SZUKAM NOWEJ AUTORKI BLOGA. Jeśli, któraś z was chętna jest mi pomagać to piszcie w komach... A Martynkę z przykrością muszę pożegnać...
                                                                                                                   Belle

poniedziałek, 14 października 2013

Akcja! - Damy radę? Tak, damy radę!

" W środę (16.10) o godzinie 18.00 na twitterze odbędzie się akacja #R5ComeToPoland. Musimy się sprężać, bo 23 października mają być wybrane państwa do trasy koncertowej w przyszłym roku, a my MUSIMY być wśród nich! Proszę, zachęcacie innych do tego spamu, podawajcie dalej, piszcie o tej akcji na tt albo blogach, SPAMUJCIE. Akcja musi się udać, to jest nasza szansa! Do dzieła! Liczę na was #R5family !"

******* Udowodnijmy światu, że #r5family najlepszą rodziną na świecie, ściągnijmy ich tutaj i spełnijmy nasze marzenia!*******
                                                                                          ~~Bella~~

niedziela, 13 października 2013

X - "Pocałunek wymyślili mężczyźni, aby kobiecie nareszcie usta zamknąć. "

....Ally. Szczerze? Na prawdę byłem zaskoczony. Bez wahania i jakiegokolwiek słowa wpuściłem dziewczynę do środka. Brunetka bardzo się trzęsła, a ja nie wiedziałem co zrobić. Pokazałem jej ręką żeby usiadła na kanapie, ona to wykonała. Usiadłem zaraz obok niej i okryłem ją swoją bluzą.
- Ally? Co się stało!? -  zapytałem z przerażeniem. Wprawdzie jeszcze nadal byłem bardzo zaskoczony i jak na razie to nie mijało. Brązowooka zaczęła szybciej oddychać. Widać było że czegoś się boi, tylko czego?
- Ally...- zacząłem ponownie - powiedź o co chodzi...co się stało?
Dziewczyna delikatnie zamknęła oczy, po czym wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. Jednak to nie była zwykła rozmowa. Była cała rostrzęsiona i mówiła sylabami, tak jak by nie mogła...Tak jak by coś ją zrzerało od środka...
- Twoja była paczka, Eliot, randka, podstęp... wszystko! - wybuchła, a ja mimo, że nie powiedziała nic konkretnego zrozumiałem wszystko.
- Wejdź... Pamiętasz jeszcze gdzie znajduje się mój pokój...? - zapytałem, a brunetka ze spuszczoną głową pognała na schody. Ja natomiast poszedłem do kuchni, ugotowałem mleko i zrobiłem kakao i  udałem się na górę. Po drodze zahaczyłem o pokój rodziców zabierając koc i prosząc, aby nam nie przeszkadzali.
- Jestem. - oznajmiłem wchodząc do swojej sypialni.
- Co tt-oo? - zapytała jeszcze cicho chlipiąc..
- To co tygryski lubią najbardziej... Kakałko, kocycek, i psystojniak raz, zapewne dla pani. - starałem się ją rozweselić... I udało mi się.
- Wiesz jak mi tego brakowało... - powiedziała cicho. "A wiesz jak mi?" - zapytałem w myślach.
- Jeszcze raz Cię przepraszam... - wyszeptałem i szczelnie obwinąłem ją kocem, po czym podałem kubek z ciepłym napojem.
- Jednego nie rozumiem... Raz czuły, raz zły... Dlaczego? - spytała.
- Kryzys. - odpowiedziałem głośno, w głowie powtarzając "miłość, a raczej strach przed nią".
- Jaasne. To co oglądamy?
- Step up 4... Ta laska tańczy świetnie... - rozmarzyłem się.
- Taak? A wiesz co robiłam podczas naszej "rozłąki"? - zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Nie mam pojęcia, zaskocz mnie. - zaśmiałem się. Brązowooka zaśmiała się i zaczęła przesuwać stolik oraz pufy, robiąc na środku pokoju dość sporo miejsca.
- Wstawaj przystojniaku. - zakpiła i ustawił mnie na środku pokoju. Ściągnęła z siebie koszule i stanęła przede mną w dżinsowych spodenkach i białej bokserce. Nie uwierzycie... Moja szara myszka nauczyła się tańczyć... i to jak! Odwaliliśmy taki układ. Staliśmy bardzo blisko siebie, a nasze oddechy były przyśpieszone. Nagle usłyszeliśmy oklaski, odwróciłem się i zobaczyłem mamę... Momentalnie na moją twarz wkradł się rumieniec.
- Austy, dzwoniła Kira... Potwierdziła randkę. - oznajmiła rodzicielka i ze zmieszaną, ale zadowoloną miną opuściła moje królestwo.
- Gratuluję. - Ally usiadła, a mi zrobiło się głupio.
- Wiesz, to fajna dziewczyna... - tłumaczyłem się.
- I taka "grzeczna i miła" co? - nie dowierzała.
- Ally... - "robię to dla Ciebie".
- Co Ally? Zresztą to Twoje życie. - zrezygnowana usiadła.
- Nie gniewaj się... To zawsze Ty będziesz moim numerem jeden. - przytuliłem ją... Szkoda, że nie wie, że to nie żart, ani przenośnia.
- Heh, no to co robimy? - zapytała.
- Prawda i wyzwanie?
- We dwójkę? - zdziwiła się.
- Będzie ciekawiej - uśmiechnąłem się chytrze. Usiedliśmy na dywanie a pomiędzy nami położyliśmy butelkę. Korek - wyzwanie, szerokie zakończenie - prawda.
- Ja pierwsza. - wyrwała się Allyson i zakręciła butelką. Korek.
- A więc? - zapytałem pewien obaw.
- Idź do taty i usiądź mu na kolanach jak małe dziecko i powiesz mu, że go kochasz. - a to spryciula, myślała, że pęknę. No nic... Poszedłem zrobiłem, a tata mi powiedział, że w poniedziałek jedziemy do psychiatry pf...
- Teraz moja kolej! - zakręciłem butelką i moja przyjaciółka dostanie ode mnie wyzwanie. - Napisz o mnie piosenkę.
- Coo? - zapiszczała, a ja wystawiłem jej język.
Zły on..
Bardzo zły..
Kręcić, kręcić, uwodzić i nęcić
Kręcić, kręcić uwodzić i nęcić
Kusić, obracać, przed końcem poddusić
łączyć, spawać, chwili się oddawać
Męczyć, wzdychać, wszędzie się wpychać
Bić się i prężyć, lecz nie nadwyrężyć
Obrabiać, szlifować, ładnie się bawić
Wziąć kilka razy a potem zostawić

Zły on...
Bardzo zły.....
Kręcić, kręcić, uwodzić i nęcić
Kręcić, kręcić uwodzić i nęcić
Robić, uprawiać, wciąż się zabawiać
Gryźć, całować, na górze dominować
Obłapiać, testować, wszystko zdejmować
Wzniecać, zapinać, gasić, przeginać
Ujeżdżać, poskramiać, w przerwach coś nucić
Wyjść do sklepu i już nigdy nie wrócić

Zły on.
Bardzo zły..
Jaki zły?
Jak bardzo zły....?
Kręcić, kręcić, uwodzić i nęcić
Kręcić, kręcić, wzwodzić i wznęczyć
Wyhaczyć, wyrywać, a potem nagrywać
Ocierać, głaskać, muskać i mlaskać
Ugniatać, naciskać, łechtać i pryskać
Nasycać, maczać, spełniać, odhaczać
Rozrobić, rozdrobnić, z cnotą ją skłócić
Przyswoić dogłębnie, potem porzucić

Zły on...
Bardzo zły on...
Kręcić kręcić....
"A dalej, a dalej
W ciemnej zieleńce do alej..."

-Ej! - oburzyłem się.
- Taki żarcik, schowaj do pamiętnika. Kiedyś Ci to udowodnię. - wyszeptała.
- Tak? To teraz nie kręć... Czas na rewanż. - wziąłem kartkę i długopis i napisałem:

Bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się, 
czy dobrze jest czy może jest, może jest już źle, 
spokoju się spodziewać, czy też przejść, 
czy szukać jej, czy jej z oczu zejść. 
Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się, 
czy dobrze jest, czy może jest, może jest już źle, 
czy najważniejszy jesteś w życiu jej, 
czy znaczysz już od kogoś mniej. 

A wszystko to pewne tak prawie, jak listek na wietrze, w trawie ślad, 
jak latem zerwany w trawie dmuchawiec, gdy zawieje wiatr. 
A wszystko to pewne tak właśnie jak ten nad wodą dym, 
one całe są, one całe są w tym. 

Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się, 
czy dobrze jest czy może jest może jest już źle, 
jaka będzie przez najbliższe dni 
przygarnie cię czy zatrzaśnie drzwi. 
Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się, 
czy dobrze jest czy może jest może jest już źle, 
nie będziesz wiedział czy jest tak czy tak 
i to jedyny pewny fakt. 

Jeszcze rok, jeszcze dzień, przekonacie się o tym sami, 
jak to jest, jak to jest z dziewczynami. 

A wszystko to pewne tak prawie... 

Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się, 
czy dobrze jest czy może jest może jest już źle, 
nie będziesz wiedział czy jest tak czy tak 
i to jedyny pewny fakt, jedyny pewny fakt, 
jedyny pewny fakt!!! 

- Eh, czyli mogę to pokazać Twojej mamie? - zapytała chytrze.
- Nie... - zgiąłem kartkę i włożyłem jej do stanika. - No i teraz oba teksty się zgadzają.
- Pf! - dostałem poduszką po głowie ale było warto.
- A tak w ogóle to ładny stanik! - pokazałem jej język. Znowu.
- Która godzina? - spytała.
- 22. - odpowiedziała moja mama, która właśnie przyniosła nam talerz tostów. - Ally, dzwoniłam do taty, zostajesz u nas na noc. Austy, podzielisz się z nią łóżkiem? Tylko grzecznie mi tu! - zaśmiała się kobieta.
- Dobrze, dziękuje. Ale mam mały problem... - zaczęłam.
- Masz! - blondynka rzuciła mi koszulę nocną i puściła oczko.
- Dobra, to teraz ja kręcę! - krzyknęła brunetka.
- Prawda.
- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? - zapytała, a ja zbladłem.
- Byłem wkurzony i nie panowałem nad emocjami, a po za tym to był jedyny sposób, abyś się zamknęła. - niezłe. I Austinek punktuje.
- OK. Teraz Ty.
- Wyzwanie.  Zatańcz coś, co nikomu byś nie zatańczyła. - no co typowe myślenie faceta.
- Odwdzięczę się... - Allyson wstała i postawiła na wprost mnie krzesło. No i dała czadu.
- Ej obrazisz się jak Cię wynajmę na swój kawalerski. - zażartowałem.
- Bardzo śmieszne. Powiesz komuś, a Cię wykastruje. - zagroziła i zakręciła.
- Prawda.
- Jesteś dobrym aktorem? - dziwne pytanie nie powiem, ale okej.
- Tak.
- Nie wierzę. - zaśmiała się.
- Udowodnić Ci to? - uśmiechnąłem się.
- Ciekawe jak... Ale ok. - zgodziła się nie pewnie.
- Stań pod ścianą, tak gdzieś trzydzieści centymetrów od i bokiem, patrząc na wprost, czyli na lewo. - poprosiłem, a dziewczyna to wykonała.Zagrałem chłopaka, który podchodzi do dziewczyny rozmawiającej z koleżankami i ją całuje. Moim zadaniem było pokazanie jego uczuć. Miałem zamiar zatrzymać się przed pocałunkiem, ale nie dałem rady... Pocałowałem ją. Dziewczyna oddała pocałunek. W pewnym momencie do pokoju wparowała...
***************************************
Znowu ja - Bella. Rozdział pisany pod natchnieniem pierwszego odcinka 3 sezonu - pozytywna energia.  Ale nie o tym. Przepraszam Ws bardzo za to, że dawno nie było rozdziału, ale samej jest mi ciężko... Obiecuję, że teraz będą te rozdziały pojawiać się częściej.

sobota, 5 października 2013

Notka!

Cześć, z tej strony ja Martyna. Wiem że dawno tu nie pisałam ale w końcu znalazłam chwilkę.
Przeglądałam właśnie naszego bloga, posty, komentarze, wyświetlenia itp.
I wiecie co mnie zasmuciło? Większość z was piszę np. tak : Nominuje Cię,  Uwielbiam twojego bloga....A powinno być tak: Nominuję WAS!, Uwielbiam WESZEGO bloga....
Nie wiem po prostu ile razy mam przypominać że bloga prowadzimy we DWIE i proszę to uszanować!

Dziękuję!


~ Martyna

piątek, 4 października 2013

czwartek, 12 września 2013

IX - Jak długo jeszcze masz zamiar uciekać od prawdziwej miłości?

Zobaczyłem całą moją paczkę z Kirą na czele... Czułem, że to się dobrze nie skończy...
- Słuchajcie, będę szczery... Pogodziłem się z Ally i teraz to ona, Dez i Trish, są moimi przyjaciółmi...
- Jeszcze tego pożałujesz! - syknęła Cass i pociągnęła Dallasa za rękę. Jedyną osobą, która została była Kira.
- Przepraszam Austin, mogę na chwilę porwać Ally? - spytała, a mnie zatkało. Po co ona chce rozmawiać z Allyson?
- To zależy czy mi ją oddasz. - zażartowałem, co nie było dobrym pomysłem. Obydwie brunetki zmierzyły mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i już po chwili zostałem całkiem sam. Zastanawiało mnie o czym te dwie rozmawiają. Zakradłem się do krzaków i zacząłem podsłuchiwać.
- Miałaś mi pomóc go zdobyć, a nie godzić się z nim! - krzyczała zdenerwowana Starr.
- A co ma piernik do wiatraka? - zapytała opanowana Dawson.
- Wiesz, że on mi się podoba... A z Tobą nie mam szans, on woli Ciebie. - syknęła ciemnoskóra. Ja byłem w takim szoku, że nie potrafiłem się ruszać.
- Oj nie wymyślaj... Jesteśmy jak rodzeństwo... - sprostowała moja przyjaciółka.  Jej słowa lekko mnie zabolały.
- Nie próbuj żadnych sztuczek. Pamiętaj o naszej umowie. Albo mi pomożesz, albo Austin i wszyscy inni się dowiedzą... - zagroziła Kira.
- Wiesz co? Przez chwilę myślałam, że jesteś miła. Przepraszam, ale muszę iść się zbierać na randkę z Elliotem. - podziwiam Ally za ten spokój. Starr odeszła. Myślałem jak się wymknąć niezauważonym.
- Możesz już wyjść Austin. - usłyszałem nagle. Zastanawiam się jak ona to robi.
- Ale skąd wiedziałaś, że tu jestem? - spytałem.
- Za dobrze Cię znam. - odpowiedziała na luzie.
- Nie jesteś zła? I o co tu chodzi? - zaatakowałem brunetkę.
- Nie, nie jestem. Podobasz się Kirze i ubzdurała sobie, że tylko ja pomogę jej zdobyć Twoje serce... - zawstydziła się.
- I w sumie ma rację... - wymamrotałem dopiero później zdając sobie sprawę co... - No wiesz nikt nie wie tyle o mnie co Ty... Wiesz co? Umówię się z nią - teraz ja się zaczerwieniłem. Tak nie może być... Nienawiść nic nie pomogła, to może Kira pomoże.
- No tak... - zaśmiała się Ally.
- A o czym się dowiem jak jej nie pomożesz? - zapytałem chytrze.
- Skarbie nie dowiesz się teraz, ani nigdy... Nie w tym życiu. Też Cię kocham... - zaśmiała się przejeżdżając ręką po mojej klacie. Brązowooka udała się w stronę domu, gdzie czekali już wszyscy.
- Jedziemy do domu? - podeszła do mnie mama.
- Tak, ale Dez jedzie z nami. Trish przygotuje Ally do randki. A właśnie, powodzenia. - ostatnie słowa skierowałem do Dawson.
- Dzięki. Do zobaczenia. - powiedziała i dała mi buziaka w policzek. Minutę później znikła w drzwiach razem z tatą i Patricią. Ja natomiast dalej stałem trzymając się za policzek, na którym przed chwilą poczułem aksamitne usta brązowookiej.
- Ej kochasiu jedziemy... - z transu zbudził mnie tata. Darowałem sobie jakiekolwiek protesty i jak potulny piesek wykonałem polecenie. Moja mama usiadła za kółkiem, a my z tyłu.
- Już wiem co zrobię! - krzyknąłem nagle.
- Tak, co? - zapytali równocześnie moi towarzysze.
- Umówię się z Kirą... - wydukałem. Moja mama gwałtownie zahamowała, a niebieskooki zakrztusił się śliną, swoją drogą czy to normalne?Tylko tato siedział spokojnie.
- Co? - zapytał Dezmond.
- Oj daj spokój, jak długo masz zamiar uciekać od uczucia, którym darzysz Ally? Myślałam, że po próbie z nienawiścią przyznasz, że to wszystko było po to aby nie zepsuć wszystkiego... Ty po prostu boisz się miłości. - wygarnęła mi rodzicielka.
- Po pierwsze: CO?! Po drugie: Zgadzam się z Panią... I po trzecie: CO?! - piszczał rudzielec.
- Nie prawda. Robię to dla niej... Starr wypapla sekret Ally jeśli się z nią nie umówię! - tak to o to chodziło, no po części. To jest wytłumaczenie, wszystko aby ukryć, że mamuśka mnie odkryła.
- A znasz ten sekret? - zapytała kobieta.
- No nie... Ale to najlepsze wyjście... - ciągnąłem tą bajeczkę.
- Pff... - fuknął Dez.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - tym razem to ja zadałem pytanie.
- No nic,masz zamiar spotykać się z dziewczyną, która szantażuje Twoją przyjaciółkę, którą kochasz i nie zaprzeczaj, podczas gdy ten sekret, który by wyszedł na jaw gdybyś zachował resztki rozumu, zakończył by ten cały cyrk... CO TY NIC NIE CHCĘ CI POWIEDZIEĆ... - skąd u niego ta mądrość? Nie mam pojęcia. Ale zaraz...
- Ty znasz ten sekret?
- No brawo... Twoja przyszła panna podsłuchała rozmowę moją i Allyson... - odpowiedział spokojnie.
- Ach... Spotykam się z Kirą, z Dawson się TYLKO przyjaźnie i koniec. - okłamałem samego siebie, ale nie ich. W odpowiedzi usłyszałem wypowiedziane z kpiną "yhy". Przez resztę drogi siedzieliśmy cicho. Dojechaliśmy do domu. Pożegnałem się z przyjacielem i wszedłem do środka.
- To ja idę na górę...- oznajmiłem rodzicom i wbiegłem po schodach. Dopiero tu - w mojej świątynie, gdzie rządzi muzyka i zawarte w niej uczucia pozwoliłem sobie na złość i gorycz związane z randką osoby tak przeze mnie kochanej. Dopiero dzisiaj zerwano ze mnie maskę... Cała to szopka była po to bym zapomniał o niej i uczuciu jakim ją darze... Wyszło wręcz przeciwnie, fakt, że nie było jej przymnie sprawiał, że cierpiałem... Najgorzej było kiedy raniłem siebie raniąc ją... To tylko uświadamiało mi, jak mocno się zakochałem... Ale cóż z tego skoro to moja przyjaciółka? Jestem dla niej tylko, a może aż bratem... Czy to wszystko musi być tak cholernie trudne? Nagle przyszedł mi do głowy pewien tekst...:
Przecież nie tak miało być
Ja chyba zwariowałem z Tobą
Oszalałaś ze mną Ty
Zbudziłaś mnie w środku dnia
I teraz nigdy więcej
Nie chcę, nie chcę
Nigdy więcej już nie chcę spać

To zakochani
Do nas przychodzą znów
Powietrza takie pełne oczy
Takie pełne serca
Takie pełne pełne śladów ich stóp

Zakochani, zaczarowani
Bardzo powoli w nas budzą się
Zakochani, zaczarowani
Powietrza takie pełne dłonie
Takie pełne serce
Takie pełne, pełne
Ciebie chcę mieć

Tak jasno jest wokół mnie
Tak mocno zakochałem w Tobie
W Tobie zakochałem się
W kieszeniach mam pełno chmur
I Twoją gwiazdą prowadzona
Płynę w Twych ramionach
Do Twoich ust

To zakochani przenoszą nocy blask
Powietrza pełne oczy, pełne serca
I takie pełne

Zaczarowani
Bardzo powoli w nas budzą się
(Zakochani , Zaczarowani )
Powietrza takie pełne oczy
Pełne serca
Ciebie chcę mieć
Ciebie chcę mieć

Czy to nie dziwne, że chłopak pisze taki tekst? Jak dla mnie nie. Jestem wyjątkiem? Może... Mam uczucia i się ich nie boję. Czy płaczę? Tak. Ale to nie tak, że jestem lalusiem... Nie. Potrafię zapewnić bezpieczeństwo i takie tam męskie rzeczy. Jestem facetem, ale przede wszystkim też człowiekiem. Człowiek ma swoje chwile słabości... Ja też je miewam. Miłość tak wrażliwy temat... Czymże jest? A kto to wie? Pewien mądry człowiek, a mianowicie Luis Vaz de Camoes powiedział:"Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.". Ja osobiście zgadzam się z tym, może wyolbrzymiam? Może... Ostatnio zdecydowanie nadużywam tego słowa... "Trochę miłości to jak trochę dobrego wina. Nadmiar jednego lub drugiego szkodzi zdrowiu." kolejne słowa, kolejny mądry człowiek - John Steinbeck. Wiecie co mnie dziwi... To kolejny facet... Dlaczego tylko ta o to płeć pisze o miłości w czarnych kolorach... Czyżby faceci byli skazani na cierpienie? Chociaż nie. Skoro my twardzi mężczyźni cierpimy, to co może przeżywać takie kruche, delikatne, uczuciowe, bezbronne stworzenie jak kobieta? Nawet nie chcę o tym myśleć. Czy istniej w ogóle miłość szczęśliwa? Tak. Lecz trzeba ją dostrzec i dbać o nią. Kto jej doświadczył jest bowiem szczęściarzem...
<dig - dong>
Z rozmyśleń na ten jakże nurtujący mnie i wiele osób temat wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko schowałem tekst do pierwszej lepszej książki i z postanowieniem, że od dziś będę najlepszym przyjacielem na świecie, tylko przyjacielem, pognałem otworzyć drzwi. Normą było to, że rodzice za bardzo byli zajęci sobą... Ci to mają szczęście. Tyle lat, wszystko uległo zmianie oprócz wzajemnej miłości, którą wypełniają siebie i cały ten dom. Czasami boję się, że ja czegoś takiego nie poznam... No nic... Otworzyłem te cholerne drzwi, a za nimi ujrzałem jakże zdenerwowaną, roztrzęsioną...
***********
Witam! Korzystając z choroby dodaje ten o to rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, no ale cóż. Jest strasznie krótki, a ja własnie takich dodawać nie lubię... Ale szkoła, a teraz choroba nie pozwalają mi na pisanie dłuższego... Cudem jest to, że w ogóle go dodałam. Co do następnego nie wiem kiedy się pojawi... Może niedługo... Może trochę dalej niż niedługo... Trzymajcie kciuki za to, abym dała radę. Obiecałam, że  nie zapomnę i nie zapominam. 
Pozdrawiam ;)
~Bella

wtorek, 3 września 2013

Zawieszka, ale nie do końca...

Przepraszamy Ws bardzo, ale zawieszamy bloga. Nie będzie to zawieszka, na typowych zasadach, a mianowicie jeśli nam się uda będziemy coś dodawać... Spowodowane jest to szkołą... Ja będę siedzieć w szkole po 8, 9 (lekcyjnych) godzin dziennie... Czyli ciężko będzie mi pisać rozdziały... No chyba, że w weekendy, ale to też różnie bywa. Martynka też się nie wyrabia... Mam nadzieje, że zrozumiecie i wybaczycie... Jedno mogę obiecać, nie zapomnimy o tym blogu, nie opuścimy tylko zmniejszymy aktywność...
                                                                                              Przepraszamy, pozdrawiamy....

~ Bella

czwartek, 29 sierpnia 2013

VIII - Przyjaźń opiera się na zaufaniu...

...za zasłoną stał Austin! Otworzyłam okno balkonowe i wpuściłam chłopaka do środka.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam w miarę spokojnie.
- Za nim cokolwiek powiesz... wysłuchaj proszę... Mogę skorzystać z fortepianu? - widziałam, że był zdenerwowany.
- Jasne... - opowiedziałam niepewnie. Moon zasiadł na krzesełku i gestem ręki wskazał abym zajęła miejsce obok niego. Ze strachem w oczach wykonałam jego polecenie. Już po chwili brunet zaczął śpiewać i grać. Co jakiś czas spoglądał w moje oczy. Siedziałam osłupiała. Wiedziałam, że muszę mu wybaczyć, ale bałam się tego... Chciałam to zrobić, kiedy będę  pewna w stu procentach, że tego chcę. Swoją drogą od tej imprezy czuję się jakoś inaczej, tak jakby coś we mnie rozkwitło... Piosenka powoli dobiegała końca, a ja dalej siedziałam jak zaczarowana. Melodia były prześliczna... Jedno nie dawało mi spokoju...
- Skąd masz ten tekst? I kto napisał melodię... i po co to wszystko? - zadałam serię pytań.
- Usłyszałem to na wycieczce... Melodię stworzyłem ja... Czułem, że o taką chodziło Ci, gdy pisałaś ten tekst... Po co? Chcę odzyskać najlepszą przyjaciółkę na świecie... Brakuje mi tego co nas łączyło... brakuje mi Ciebie... Jesteś ważniejsza od wszystkiego... Bez Ciebie moje życie jest szare i nijakie. Czy potrafisz żyć bez przyjaźni? - wygłosił monolog.
- Ja mam przyjaciół... Ty też... - odpowiedziałam. Blondyn złapał mnie za rękę.
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię. Chodzi mi o tą przyjaźń, która trafia się raz w życiu... Jest jedyna i niepowtarzalna. - oznajmił z bólem - I nie wolno pozwolić jej odejść.
Po moim poliku spłynęła łza... Nagle rozbrzmiała ta piosenka - mój telefon zaczął dzwonić. Nie wiem czy to jakiś znak... ale te słowa w połączeniu z tą chwilą spowodowały, że rozkleiłam się totalnie. Marzyłam, żeby móc go przytulić.
- Ale pozwoliłeś na to i ją straciłeś...  Za późno się ocknąłeś.- wyszlochałam - Myślę, że powinieneś już iść.
- Nigdy nie jest za późno... Nigdy. - wyszeptał, otarł ciecz spływającą po mojej twarzy i wyszedł. Sprawdziłam na wyświetlaczu kto dzwonił. Kiedy okazało się, że to Kira, dotarło do mnie, że jeśli nic nie zrobię to stracę coś, a raczej kogoś, kto był najważniejszy w moim życiu... A co najważniejsze... dalej jest. Rzuciłam się w pogoń za blondynem. Na moje szczęście stał oparty o drzewo dwieście metrów od mojego domu. Rozmawiał przez telefon. Wiem, że to niegrzeczne, czy jak kto woli nie kulturalne, ale musiałam.

*oczami Austina*
(początek rozmowy telefonicznej)
- No hej, co tam? - odezwał się mój rudowłosy przyjaciel w słuchawce.
- Do bani stary...
- A czemuż to?
- A jak myślisz... Miałem nadzieje, że mi wybaczy.
- Dziwisz się, że nie zrobiła tego?
- Nie. Wręcz na jej miejscu przywaliłbym sobie...
- A powiedziałeś jej?
- Dez! Co miałem jej powiedzieć? " Cześć Ally... Byłaś całkiem zalana, pokłóciliśmy się i tak jakoś Cię pocałowałem. Było cudownie, chociaż wiem, że nie powinienem... Szkoda, że nic nie pamiętasz!" ?
- Tak właśnie... - wysyczał zrezygnowany niebieskooki.
(koniec rozmowy telefonicznej)
Odwróciłem się i ujrzałem Allyson, która ledwo trzymała się na nogach...
- Jak mogłeś...! - krzyknęła.
- To nie tak... Nie chciałem... - w tym momencie dziewczyna mi przerwała.
- Nie chciałeś czego? Z tego co wiem, chciałeś przyjaźni... Przyjaźń opiera się na zaufaniu... Chcesz budować zaufanie na kłamstwie...? - zaczęła płakać.
- Nie... Bałem się Twojej reakcji... - powiedziałem załamany.
- Bałeś się... A ja boję się Tobie zaufać. - zbliżyła się do mnie i wyszeptała mi to do ucha. Zaczął padać deszcz..., w którym ona zniknęła...
- Ally! Ally! Ally! - wołałem, ale to było na nic. Jak zwykle wszystko schrzaniłem. Nie zastanawiając się nad niczym więcej rzuciłem się w stronę domu brunetki. Zapukałem.
- Witaj Austin. - przywitał mnie pan Dawson.
- Jest Allyson? - zapytałem.
- Tak, przyszła przed chwilą, ale nie w najlepszym sta...
- Proszę pana, ja muszę wejść. - przerwałem mężczyźnie i wślizgnąłem się do domu. Pobiegłem pod pokój brunetki i chwyciłem za klamkę, chciałem otworzyć drzwi, ale spotkał mnie zawód.
- Odejdź stąd tato! - wrzasnęła.
- Ale to ja... - powiedziałem spokojnie.
- Tym bardziej! Spadaj! - wykrzyczała tak głośno, że obudziła pół Miami.
- Nie odejdę. Co więcej, będę tu klęczał przed tymi drzwiami, dopóki nie zgodzisz się ze mną porozmawiać! - nie dawałem za wygraną.
- Jasne... Daruj sobie. - zaśmiała się. A właściwie zakpiła ze mnie.
- Będę tu klęczał choćby do śmierci!
- Debil... - odezwała się już nieco spokojnie.
- Debil zako... - ugryzłem się w język i już nieco głośniej krzyknąłem - Debil, któremu zależy!
- Nie rozśmieszaj mnie! - kopnęła w drzwi, zdradzając, że przy nich stoi.
- Słonko, on na prawdę klęczy... - do akcji wkroczył Lester.
- No nie... Jesteś po jego stronie?! Pieprzona męska solidarność! - wkurzyła się jeszcze bardziej.
- Dziękuję panu, za próbę pomocy. Ale ona jest straszne uparta. - zwróciłem się do ojca brunetki.
- Nie jestem! - zaprotestowała dziewczyna.
- Jak jej matka... Uważaj w co się pakujesz, ja znoszę to 25 lat... Radzę Ci, znajdź na nią sposób bo osiwiejesz. - poklepał mnie ze zrozumieniem Dawson.
- Tato!! - ogarnęła go córka. Po chwili znów byliśmy tylko we dwójkę. Ciągle tylko się tak kłóciliśmy wygarniając sobie wszystkie błędy. Co jakiś czas tylko słyszeliśmy : " Aż strach pomyśleć co będzie po ślubie...", " Jak stare małżeństwo", "Brawo mała, ale go pojechałaś!", " Austin, będziesz tego żałował... to będzie boleć...", "Uuu, to było dobre, aż sobie zapiszę...". Takie o to hasła rzucał rozbawiony Lester. Mijały sekundy, minuty, godziny... Z czasem ta wbrew pozorom diablica schowała swoje rogi, i krzyk ustał.
- Długa masz zamiar jeszcze się dąsać...? - zapytałem, co nie było dobrym pomysłem.
- TAK! - krótka, ale jakże trafna odpowiedź.
- Trish, Dez... Przyjedźcie, bo ja ich sam nie ogarnę! - krzyknął Dawson do słuchawki.
- Widzisz co narobiłaś?! - zawołałem
- Ooo... To teraz mi powiesz, że to moja wina! - znowu zaczęła.
- No wcale nie ułatwiasz zadania... - wyszeptałem, a ona niestety to usłyszała...
- Aaa! - zapiszczała - Ja z Tobą oszaleje!
- Mimi, weź Mike'a i przyjedźcie tu... On klęczy pod tymi drzwiami już cztery godziny... I bez przerwy się sprzeczają jak stare małżeństwo... - powiedział już lekko przestraszony, ale rozśmieszony mężczyzna. Domyśliłem się, że tym razem wezwał posiłki w postaci moich rodziców. Biedny myślał, że to coś da... Nie minęło dziesięć minut, a pojawili się Trish i Dez, którzy szli na nogach. Za raz po nich, dotarli rodzice, którzy jechali samochodem.
- Co tu się dzieje? - zapytał mój tata.
- Oszaleli... - zaśmiał się Dez.
- Austin wstawaj... - prosiła mama.
- Ally otwórz... - Trish liczyła, że mała, zadziorna przyjaciółka wykona jej polecenie.
- Słuchajcie... Nie wstanę i nie pójdę stąd, dopóki ta oto kobieta nie otworzy tych drzwi i nie zgodzi się ze mną porozmawiać... - oznajmiłem spokojnym głosem.
- Moon... Z tego co wiem to wrzeszczycie na siebie już sporo czasu. - De La Ross'a chciała mnie podejść.
- Na spokojnie, a nie! - wysyczałem.
- Alluś, on już tu klęczy cztery  godziny, 32 minuty i 37 sekund... Musicie jeść, pić, załatwiać swoje potrzeby... - łagodziła moja mama.
- Kocham panią, szanuję... Ale nie tym razem. Nie chcę go znać... - z lekkim smutkiem brunetka wypowiedziała słowa skierowane do mojej rodzicielki.
- Nie chcesz mnie znać... A to niby czemu? - igrałem z ogniem.
- Oho zaczyna się... Jak nie chcecie ogłuchnąć to idźcie na koniec korytarza i koniecznie weźcie krzesła i pop-corn. - powiedział zrezygnowany Lester.
- Możecie być cicho?! - krzyknęliśmy równocześnie z Ally. Całe towarzystwo podniosło ręce w geście obrony.
- Co mi zrobiłeś... hmm... Zostawiłeś kiedy się w Tobie zakochałam, uprzykrzałeś mi życie, raniłeś słowami, czynami, znienawidziłeś za nic, przekreśliłeś to co było między nami i mnie, pocałowałeś i okłamałeś mówiąc, że nic między nami nie zaszło... Wykorzystałeś to, że byłam pijana! - wygarnęła mi wszystko. Nasi rodzice wytrzeszczyli oczy.
- A Ty... - zacząłem głośno... - Skradłaś moje serce... - dodałem cicho, czego nikt nie dosłyszał...
- A ja co...? - zapytała. Nie otrzymała odpowiedzi.
- To jest dobre... zajadała się pop-cornem Patricia. Minęło pięć minut, a ja nic.
- A ona co?! - wydarli się wszyscy obecni.
- Zabolało mnie to jak szybko o mnie zapomniałaś... Nie walczyłaś. Sama wielokrotnie mnie uraziłaś... Nie brałaś pod uwagę tego, że robię to dla Ciebie, żeby Cię nie krzywdzić... - złagodniałem.
- Chciałeś uniknąć krzywdzenia mnie, krzywdzenie mnie... - słyszałem jak zjechała po drzwiach.
- Teraz widzę, że nie słusznie... - rozczuliłem się.
- Tęsknie za Tobą... - usłyszałem.
- Ja za Tobą też... Daj mi to jedną, jedyną szansę... Wpuść mnie, a obiecam, że już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę i nie zostawię... - powiedziałem błagalnym tonem głosu. Już po chwili dziewczyna otworzyła drzwi wpuszczając mnie.
- Za każdym razem jak coś spieprzysz będziesz klęczał przed drzwiami pięć godzin? - zapytała.
- Będę starał się już nic nie spieprzyć, a jeśli nawet... to tak. Pięć godzin, a nawet dłużej... Jesteś tego warta... - powiedziałem, a za drzwiami usłyszałem "uuu". Podbiegłem do dziewczyny i przytuliłem ją do siebie, bardzo mocno.
- Tak mi tego brakowało... - wyszeptała. Pocałowałem ją w czółko i szepnąłem:
- Mnie też... Ale najbardziej tego... - przerzuciłem ją przez ramię i zacząłem biegać. Wybiegłem z pokoju i udałem się na dwór. Gdy już tam byliśmy wrzuciłem dziewczynę do basenu i sam do niego wskoczyłem. Podpłynąłem do brunetki chwyciłem w tali, przyciągnąłem do siebie i wziąłem na głęboką wodę. Brunetka nie stykała.
- Dwa pytania. - wyszeptałem - Pierwsze... Wybaczasz?
- Wybaczam... - usłyszałem.
- Drugie -  poluźniłem uścisk - Ufasz?
- Ufam. - puściłem brunetkę. Kiedy zaczęła się bać, złapałem i powiedziałem:
- Skoro ufasz, to nigdy nie puszczę... Zawsze Cię uratuję.
Byliśmy strasznie blisko siebie, dzieliły nas milimetry... Bałem się, że zaraz ją pocałuję...
- Austin co to ma być? - usłyszałem głos. Podniosłem wzrok i zobaczyłem...


***
Witam Was tym razem ja - Iza. Rozdział całościowo należy do mnie. Aczkolwiek inspiracją był poprzedni rozdział Martynki :) Ja planowałam ich trochę skłócić jeszcze, ale ona poprosiła o pogodzenie naszych gołąbeczków. Jak widzicie spełniłam jej prośbę. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Ja ten rozdział przeżywałam straszne xd Zawarłam tu mieszankę uczuć. A jak Wam się podoba? I kogo zobaczył Austin... ? Jakie przygody ich czekają? Czy wszystko będzie takie kolorowe? Na te pytania odpowiedź znajdziecie w kolejnych rozdziałach. Kiedy następny rozdział się pojawi nie wiem, ale skoro rok szkolny się zaczyna, dodawanie rozdziałów będzie trochę inaczej wyglądało. Mam nadzieje, że rozumiecie. Ja na razie Was żegnam. Bajo <3
                                                                                                     Pozdrawiam ;*
~ Bella

środa, 28 sierpnia 2013

VII - Nie mogę tego cały czas dusić w sobie...

*Oczami Austina*

- Austin ja....muszę do łazienki! - powiedziała szybko brunetka i pobiegła do toalety, która była zaraz obok niej. Za ten czas siedziałem na łóżku i słyszałem jak wymiotuje. Pewnie ten alkohol jej zaszkodził, albo tyle się tego nachlała. Po dziesięciu minutach wyszła z pomieszczenia. Miała wyraźnie spuchnięte i podkrążone oczy. Widać było że coś z nią nie tak. Allyson przygryzła dolną wargę i usiadła obok mnie, jednocześnie kładąc się na łóżku. Nie minęły dobre dwie minuty, a dziewczyna już spała. Wyglądała wtedy tak słodko. Jezu, Austin OPANUJ SIĘ! Przecież to twój wróg! - powtarzałem sobie. No właśnie, mój wróg. Jak to okropnie brzmi...
Z czasem chciałbym do niej podejść i powiedzieć prosto z mostu całą prawdę, dlaczego ją zostawiłem, ale tego nie zrobię. Też chciałbym żeby była znowu moją przyjaciółką. Tęsknie za dawnymi czasami i w szczególności za nią. Za jej uśmiechem, poczuciem humoru...za wspólnie spędzonym czasem. Może powinienem ją przeprosić i poprosić o drugą szansę? Dobrze wiem, że ja już nie mogę udawać...To mnie przerasta...A najgorsze jest to że nie mogę się nikomu zwierzyć. Co prawda mam swoją paczkę, ale nie mam do nich w ogóle zaufania. A Dez...co prawda jest moim przyjacielem, ale nie umiał bym mu tego powiedzieć. Czemu? Nie mam pojęcia...
Gdy razem z Allyson byliśmy przyjaciółmi, zawsze mogłem się jej zwierzyć. Ona zawsze mnie wysłuchała jak i pocieszyła. A może na prawdę powinienem ją przeprosić? Tak, tak zrobię. Jutro z samego rana jak się obudzi. Tylko czy ona mi wybaczy....? - z tą myślą zasnąłem.

*Oczami Ally*

Rano obudził mnie potworny bół głowy, aż nie do zniesienia. Najgorsze jest to że nie pamiętałam nic, nawet jak się nazywam. Gdy otworzyłam moje oczy, rozejrzałam się. I kogo ja widzę? Austina, mojego największego wroga, smacznie śpiącego na kanapie! W jednym pokoju ze mną! Jak tylko się obudzi, nie daruję mu...

*Oczami Austina*

Gdy otworzyłem swoje oczy, pierwsze to co zobaczyłem, to wkurzoną Ally siedzącą na łóżku, oczekującą wyjaśnienia. W pewnej chwili przypomniałem sobie co się wydarzyło, nasz pocałunek...i kłótnia...Dobrze że nic nie piłem, bo ja nie wiem co by to było...
Nagle z rozmyśleń, wyrwał mnie głos Allyson:
- DO CHOLERY JASNEJ! CO TY TU DEBILU ROBISZ!!?? - wydarła się na mnie. Byłem oszołomiony całą tą sytuacją...
- To ty nic nie pamiętasz? - zapytałem zdziwiony.
- Oczywiście że nie! Tylko mi nie mów że między nami się coś wydarzyło...
- No coś ty...- udawałem, a po chwili dodałem:
- Zasnęłaś na samym środku parkietu, a Dez kazał mi ciebie zanieść do tego pokoju, a że byłem tak bardzo zmęczony, usiadłem na tym fotelu i po prostu zasnąłem...- powiedziałem, lekko się przy tym uśmiechając, żeby dziewczyna mi uwierzyła.
- Uff...to dobrze. A teraz WYNOCHA Z TEGO POKOJU! - znowu zaczęła wrzeszczeć, ale ja ją uspokoiłem.
- Czekaj, chwilę. Mam jedno pytanie. - oznajmiłem spokojnie.
- Mów, ale masz tylko dwie minuty!
- Dobra, to więc...Gdybym nagle do ciebie przyszedł i powiedział, że kiedyś zachowałem się kiedyś jak okropny dupek że cię zostawiłem dla innych, i prosił bym cię o wybaczenie, to wybaczyłabyś mi? - zapytałem. Brunetka była widocznie zdziwiona, ale ukrywała to. Po chwili namysłu powiedziała:
- Zależy...może tak, może nie...Ale do czego ty zmierzasz?
- B-bo ja chciałem żebyśmy znowu byli przyjaciółmi..i..ii żebyś mi wybaczyła..- powiedziałem ze strachem.
- Oo..Austiś to słodkie..- powiedziała uśmiechnięta, a ja wstałem.
- Czyli? - zapytałem z ogromną nadzieją.
- NIE! - wypowiedziała i ni z owąd wygoniła mnie z siłą za drzwi. W tej chwili byłem bezradny. Bardzo chciałem żeby mi wybaczyła...
Szybko zeszłem na na dół. W tej chwili zdałem sobie sprawę że nadal jestem u Dez'a. Na szczęście był w pomieszczeniu.
- O siema Stary! - przywitał się, i przybił mi piątkę.
- Siema..- powiedziałem, tak jak by się nudził.
- Co jest?
- Pocałowałem Ally...
- CO?? - wypluł wodę, którą teraz pił.
- Chyba bym nie kłamał?
- Nie ważne! Opowiadaj! - usiadł na kanapie, a zaraz koło niego ja.
- Zacznę od początku. Znowu się z Ally pokłóciłem. W wymianie słów wymsknęło jej się że kiedyś była we mnie zakochana no i ja nie wytrzymałem i ją pocałowałem. Potem pobiegła do łazienki wymiotować, a potem poszła spać. A ja położyłem się na fotelu. Rano się budzę a ona na mnie wrzeszczy co u niej robię. Wszystko jej wytłumaczyłem, ale kłamałem. I nie wspomniałem o pocałunku. Ona nic nie pamięta. Tej nocy myślałem żeby do niej podejść i prosić ją o wybaczenie, że ją kiedyś zostawiłem. Tak też zrobiłem, tylko w inny sposób. A ta nawrzeszczała na mnie i wygoniła za drzwi. Tak znalazłem się tutaj... Stary co ja mam robić? - poprosiłem o radę.
- Łooł, długa ta historia.... No nie ważne, musisz pokazać że zależy tobie na waszej przyjaźni, że chcesz to wszystko odbudować. Pokaż jej że ci zależy! A potem będziesz wiedział co robić...- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłem gest.
- Dzięki! Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. A teraz muszę już iść. Potem do niej pójdę. - pożegnałem się z Dez'em.
-  Okej, na razie! - powiedział i wrócił do swoich zajęć.
Wziąłem jeszcze swoje rzeczy, po czym wyszedłem z domu przyjaciela.

*Oczami Ally*

Gdy blondyn prosił mnie o przebaczenie nie mogłam mu wybaczyć, ale z drugiej strony...Może było by lepiej jak bym mu wybaczyła? Wtedy wszystko było by super. Ja, on, Trish i Dez = najlepsza paczka na świecie! Tak! Wybaczę mu, lecz jak mnie znowu zostawi już po nim...
Szybko zbiegłam po schodach na dół. Natknęłam się na Dez'a który właśnie coś przygotowywał.
- Hej Dez! - przywitałam się, po czym wzięłam swoją torbę z krzesła.
- O cześć Ally!
- Wiesz? Postanowiłam wybaczyć Austinowi!
- To Świetnie! Myślę że się nie zawiedziesz...
- Mam taką nadzieję. To ja zmykam do domu. Pa Dez! - powiedziałam i wyszłam.
- Pa!
Udałam się do mojego domu. Co prawda nie myślałam jeszcze racjonalnie, ale do ludzi chyba mogę wyjść? Dotarłam po dziesięciu minutach. Taty nie było, ponieważ był w pracy.
Odłożyłam swoje rzeczy na półkę i pobiegłam schodami do mojego pokoju.
Zaczęłam właśnie szukać czegoś w swoim pokoju, gdy nagle usłyszałam że ktoś puka w szybę. Zdziwiłam się trochę. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłonę....

*****
Witam!
Tak jak obiecałam dodaję rozdział. Tym razem napisałam go sama, ponieważ Iza nie miała czasu.
Nie wiem czy wam się spodoba. Miałyśmy dalej ciągnąć ich kłótnię, ale ja coraz bardziej protestowałam. Musiałam ich pogodzić! Nie jestem pewna, czy to nie za wcześnie, no ale trudno.
W następnych rozdziałach spodziewajcie się czegoś lepszego, i to o wiele. 
A właśnie, ostatnio miałam to napisać, więc teraz napiszę. Chciałam was się spytać, czy nie podoba wam się coś w naszym blogu? Może wygląd, adres, bohaterowie, a może bieg opowiadania? Piszcie jak najbardziej w komentarzach.
A teraz przejdźmy do innego tematu. Cieszycie się że nie długo szkoła? Ja przyznaję bez bicia że tak. Mam już wszystko kupione i jest ok. Jeszcze tylko skończę dzienniczek i mam jak narazie wolne.
A wy? Co tam porabiacie? Piszcie jak najbardziej w komentarzach!



Całuję! ;*





~ Martyna

wtorek, 27 sierpnia 2013

VI - Pijani ludzie robią to co zawsze chcieli zrobić, a po trzeźwemu nigdy się na to nie odważyli...

- Austin... Mogę Cię prosić? - zawołał mnie ktoś z tyłu. Odwróciłem się i ujrzałem...

#oczami Austina#
Odwróciłem się i ujrzałem tatę Ally...
- Pan Lester? - zapytałem nie dowierzając. 
- Nie tylko. - odezwał się kobiecy głos. Już po chwili wyłoniła się moja mama. Przestraszyłem się. To na prawdę nie były żarty....
- Co się dzieje? - zapytałem.
- Jak to co? Jaką przed chwilą scenę odegrałeś? - zapytała moja mama. Nie wiedziałem o co jej chodzi, albo wiedziałem. Sam nie wiem...
- Eee...jaką scenę? - udawałem głupiego blondyna. Za pewne widzieli wszystko, a raczej słyszeli wszystkie okropne rzeczy, które powiedziałem do Allyson.
- Dobra, skończmy te ceregiele. Austin tu chodzi o Ally. W jaki sposób ty ją traktujesz? Nie widzisz, że ją ranisz ? - odezwał się Pan Dawson. W tej chwili  poczułem małe ukłucie w sercu. Może on na prawdę ma rację?
- Traktuje ją tak jak powinienem! Ona nie raz mi dogryza! - wkurzyłem się.
- Austin zawiodłem się na Tobie...- stwierdził tata brunetki, a moja mama tylko kiwnęła głową.
- Idziesz z nami? - zapytała, będąc już parę centymetrów ode mnie.
- Nie, zostaw mnie do cholery w spokoju! - powiedziałem. Widać że tym zraniłem moją mamę, nigdy się tak do niej nie odzywałem, tym razem emocje wzięły górę. Nie obchodziło mnie w tamtej chwili nic.
-Wy nic nie rozumiecie... To dla naszego dobra... Tak będzie lepiej...tak będzie lepiej...- dodałem po cichu. Nie wiedziałem, czy usłyszeli, czy nie. Zawróciłem i udałem się przed siebie. Nie zważając gdzie idę.

#Oczami Ally#
Weszłam do domu i udałam się na górę, do mojego pokoju. Zaczęłam podsłuchiwać. Wiem dobrze, że to nie ładnie ale w tej chwili musiałam. Bardzo zdziwiły mnie wypowiedziane słowa blondyna: Wy nic nie rozumiecie...To dla naszego dobra...Tak będzie lepiej...Tak będzie lepiej..
Nie rozumiałam z tego nic. Niby dla naszego dobra? Taa...może dla niego, ale dla mnie nie! Nie poznawałam go... To nie był ten sam chłopak co kiedyś. Na samo wspomnienie tego, co przed paroma minutami usłyszałam łzy cisnęły mi się z oczu. Jedno mnie zastanawiało... Czemu tak bardzo chciałam żeby mnie pocałował? Ta bliskość między nami... To nie było "nic". Tam coś zaszło i oboje się tego nie wyprzemy, nawet jeśli będziemy chcieli... Rzuciłam się na łóżko. Nagle usłyszałam pukanie.
- Ally skarbie, mogę wejść? - rozpoznałam głos Mimi.
- Tak, proszę. - odpowiedziałam. Weszła do środka i usiadła koło mnie. Uśmiechnęła się.
- Chciałam porozmawiać. - powiedziała po kilkuminutowej ciszy.
- O czym?
- O Tobie i Austinie.
- Nie ma o czym rozmawiać...
- Słuchaj, wiem, że dla Ciebie jest okrutny, ale na prawdę taki nie jest. On się  zmieni, może kiedyś, może w wkrótce...Wiem to.
- Boli mnie to, w jaki sposób się do mnie odnosi. Jakich słów używa...
- Wiem. W stosunku do mnie też taki jest. Ale cóż...Nic na to nie poradzimy. - uśmiech po razy kolejny zagościł na jej twarzy.Ja już muszę iść. Do zobaczenia Ally! Trzymaj się! - powiedziała po czym wyszła. A ja położyłam się na łóżku. Byłam bardzo zmęczona, więc po chwili zasnęłam...

#Następny dzień#

Rano obudziło mnie rażące słońce wpadające  do pokoju. Szybko zerknęłam na budzik, okazało się, że jest siódma dwadzieścia, a o ósmej mam lekcje. Wzięłam ubrania i pobiegłam do łazienki. Tam jak zwykle wykonałam poranne czynności. Następnie zeszłam na dół, wzięłam jabłko, torbę i jak najszybciej wyszłam z domu. Do szkoły droga zajmuję mi gdzieś z dwadzieścia minut, czyli się spóźnię.
Do wyznaczonego celu dotarłam kilka minut przed ósmą. W szkole jak zwykle panował gwar i hałas. Niestety zapatrzyłam się na coś i wpadłam na kogoś. Na moje nieszczęście był to Moon. 
- Przepraszam. - powiedziałam, wiedząc że zaraz mnie wyśmieje, ale co? Odrobiny kultury chyba nie zaszkodzi?
- Spoko. - odpowiedział uśmiechnięty. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Wczoraj cham, dzisiaj "dżentelmen"... Och wiem! On jest w ciąży! Dla tego ma takie wahania nastrojów! Nie... To głupie i biologicznie nie możliwe...
- Ej Dawson... - wyrwał mnie jego głos.
- Tak? - zapytałam.
- Idziesz dzisiaj na imprezę do Deza? - no tak, kompletnie o tym zapomniałam.
- Idę... - odpowiedziałam.
- No to chyba do zobaczenie... - rzucił i odszedł. Co spowodowało zmianę? A może to kolejne zagranie? Kiedy już "obudziłam" się, a trwało to na prawdę krócej niż zawsze, spostrzegłam, że jest już po dzwonku. Pobiegłam po książki do szafki i w mgnieniu oka pognałam do klasy. Nie wyhamowałam i znów na kogoś wpadłam.
- Ej ostrożnie lalka, bo sobie coś zrobisz. - powiedział Eliot i nie pomagając mi wstać ominął mnie i poszedł dalej.
- No lalka wstawaj. - przedrzeźniał jego głos Austin. Podał mi rękę i mnie podniósł.
- Dzięki. - podziękowałam nie ukrywając mojego zdziwienia co do jego zachowania. Było już 10 minut po dzwonku. Zapukaliśmy do klasy, usłyszeliśmy "proszę" i weszliśmy. Nauczycielka wlepiała w nas oczy z miną nie zbyt zadowoloną, ale jakby szczęśliwą, Dez i Trish uśmiechali się, Kira zabijała mnie wzrokiem, a klasa robiła "uuu"...
- Koza... - powiedziała spokojna Foster i gestem ręki wskazała nam żebyśmy usiedli.
- Co to było? - spytałam Austina, ale, że nasze umysły są podobne on też to zrobił i powiedzieliśmy to jednocześnie.
- Nie wiem. - odpowiedział.
- Ech, nie ważne. - rzuciłam i odsunęłam się od niego maksymalnie. Widziałam, że trochę po smutniał. Nie zważałam na to. Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Została mi jeszcze koza... Udałam się do sali tortur. Po wejściu zorientowałam się, że jestem tam tylko ja i Moon... Stało się. Zostaliśmy zamknięci w pomieszczeniu na godzinę. Cholernie się tego obawiałam. Blondyn cały czas wlepiał we mnie wzrok.
- O co Ci chodzi?! - wkurzyłam się.
- Przepraszam za wczoraj... Za to co powiedziałem i to no wiesz... - zawstydził się.
- Ech. Twoje słowa... Do tego się przyzwyczaiłam... A co do drugiego... To było nic. - skłamałam.
-Dla Ciebie to było nic? - zapytał łagodnie.
- Tak. Po za tym... Kira to fajna dziewczyna, nie? - postawiłam na zmianę tematu.
- Sprytnie. Tak fajna, ale o co Ci chodzi? - spytał.
- Ładna z Was para. Jeśli nic nie zmieniłeś, to w Twoim stylu. - wzruszyłam ramionami. 
- Tak, w moim stylu. - zaśmiał się.
- Zawsze zazdrościłam Ci tego, że mogłeś i możesz mieć każdą. - mówiłam "obojętnie".
- W sumie to nie każdą. - wkurzył się.
- Jasne. - można było wyczuć ironie w moim głosie.
- Nie mogłem mieć jednej, na której mi zależało najbardziej. - powiedział i odwrócił się do okna. Miałam ochotę zapytać, kim jest ta wybranka, ale przypomniałam sobie, że nie jestem już jego przyjaciółką i straciłam do tego prawo.
- A wiesz, co jest najgorsze? - zapytał, a ja rozszerzyłam oczy.
- Co? - zapytałam mało inteligentnie.
- Że mimo, że jest tak blisko... jest tak daleko. I tak od zawsze. - zaśmiał się, a ja pomyślałam o Kirze.
- Spokojnie możesz do niej podbijać, Kira odwzajemnia Twoje uczucia. - wypaliłam nie myśląc co mówię.
- Tak, mówiłem o Kirze... - powiedział speszony, a za razem wkurzony. Wyszłam ze szkoły lekko podłamana tym co przed chwilą usłyszałam. Doszłam do domu, zjadłam obiad i zaczęłam szykować się na imprezę. Jako, że na tego typu formach rozrywki zawsze są procenty, postanowiłam zostać na noc u mego rudowłosego przyjaciela, który zgodził się na to natychmiastowo.
Ubrałam się jak zwykle w sukienkę. Była ona czerwona,krótka, miała dość duży dekolt, do tego dobrałam czarne, wysokie szpilki. Zrobiłam sobie też makijaż. Gdy wyszłam z domu była siedemnasta trzydzieści,a już o osiemnastej byłam u przyjaciela. Zaskoczyła mnie duża ilość osób. Na oko była tam prawie cała szkoła - czyli koło dwustu nastolatków. Wszyscy dobrze się bawili.Nie odbyło się bez alkoholu. Muszę przyznać że też piłam, nawet dość sporo. Tańczyłam z każdym chłopakiem obecnym na imprezie. Dość spora ilość ich była tak zalana, co za tym idzie obleśna, że ustaliłam sobie znak z Dezem - za każdym razem kiedy jakiś facet stawał się nachalny puszczałam oczko do przyjaciela, a ten robił tak zwanego "odbijanego". Kiedy całe towarzystwo już "niedomagało" i zdecydowano się na grę w butelkę, moja podświadomość, a może zdrowy rozsądek, jeśli pijany człowiek może go mieć, bo taka właśnie byłam, a więc wracają do mojego wewnętrznego głosu, "kazał" mi zakończyć imprezę na dziś. Podeszłam do rudowłosego gospodarza i zapytałam:
- Ja idę spać, w którym pokoju mogę się ulokować? 
- Słonko idź do mojego. Dobranoc. - powiedział i przytulił mnie. Udałam się do wyznaczonego miejsca lekkim slalomem. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, po czym zjechałam po drzwiach. Czułam, że kręci mi się w głowie.

*oczami Austina*
Byłem pod prysznicem, kiedy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Włożyłem na siebie szorty i wyszedłem z łazienki. Zobaczyłem kompletnie zalaną Allyson.
- Boże! Co Ci się stało?! - krzyknąłem.
- Austin! Co Ty tu robisz?! Kolejny nachalny! - wydarła się.
- O rany. Znowu zaczynasz... Ogarnęłabyś się już. Moje życie nie kręci się w okół Ciebie... Ty jesteś tylko epizodem życia, przeminiesz, nie jesteś czymś "znaczącym". - sam nie wiem, czemu to powiedziałem.
- Może powiesz mi, że nigdy nic dla Ciebie nie znaczyłam...- krzyknęła ze łzami brunetka - JESTEŚ NIEMOŻLIWY! NAJGORSZY DEBIL NA ŚWIECIE! A JA CIĘ KOCHAŁAM! TAK, DOBRZE SŁYSZAŁEŚ...A TERAZ NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ! JA PIERDOLE, CHOLERNY DUPEK! -  nie wytrzymałem presji, a szczególnie słów " a ja cię kochałam" - przycisnąłem dziewczynę do ściany i zmiażdżyłem jej usta swoimi. Ona oddała pocałunek mimo, że nie był on delikatny, był cudowny, namiętny...choć nie typowy, bo tak zwany : agresywny... po trzech minutach oderwałem się od niej i powiedziałem: 
- Nigdy więcej na mnie nie krzycz... - ona była pijana, ale to co się stało, było szczere... "Czy ona to będzie pamiętać?" -  to pytanie mnie nurtowało...
- Austin ja...

****

Heeii!
Jej, jak ja tu dawno nic nie wstawiałam...Eh, dużo czasu minęło, czyż nie? A może teraz przejdźmy do rozdziału. Podoba się? Mi najbardziej podoba się końcówka, może Izie też ,w końcu sama ją pisała. :)
Jak myślicie? Czy któreś z nich będzie pamiętać ten pocałunek? A może ktoś się o tym dowie i będą nowe kłopoty? To już wkrótce....



~ Martyna

sobota, 24 sierpnia 2013

IV/V - Czasami myślisz, że wszystko wyjdzie dobrze, a jest wręcz przeciwnie...

W rozdziale IV - Austin nakrywa Kirę u Ally, a Ally Dez'a u Austina. Oboje spędzają dzień z nowymi przyjaciółmi. Dziewczyny oglądają zdjęcia i nagle odzywa się męski głos:
- Pamiętam to... To właśnie tam po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że... 

                                                      ****************
* Oczami Kiry *
- ...zdałem sobie sprawę, że nie zawsze istnieje przyjaźń damsko - męska. Po między Wami było coś więcej i nie zaprzeczaj. Myślałem, że nic Was nie rozłączy... No cóż, myliłem się. Przyszedłem tu, bo ten blondyn o tam zaczyna coś podejrzewać co do Kiry, a myślę, że nie chcecie, żeby się wydało... Idźcie może do niej. - zaskoczyły mnie słowa Dez'a.
- Wiesz co Ally, ja muszę już iść. Widzimy się później. - powiedziałam i wybiegłam. Dotarłam pod pokój mojego obecnego chłopaka. Zapukałam.
- Cześć Eliot. - przywitałam się ponuro, ale spokojnie.
- No hej skarbie. Co tam? - zapytał słodko, aż mnie zemdliło.
- To koniec. - rzuciłam bez emocji.
- O jak miło. - jego spokój i opanowanie zdziwiły mnie. Odeszłam, a on o mnie nie walczył... Słyszałam tylko "zemszczę się". Nie przejęłam się zbytnio tymi słowami.
Ostatecznie udałam się do swojego pokoju. Teraz miał być obiad, więc jak najszybciej udałam się na stołówkę na piechotę. Szłam dziesięć minut. Gdy doszłam, wszyscy byli już zebrani pod drzwiami. Weszliśmy o równej dwunastej. Przy stoliku siedzieliśmy tak: Ally, Austin, Dez, Trish, Cass.
A że dla mnie nie było miejsca, postanowiłam, trochę ''poderwać'' Austina i usiąść mu na kolanach. Tak też właśnie zrobiłam. Jego mina i innych była po prostu bezcenna.
- Emm...Kira? Powiedz mi do cholery jasnej co ty wyprawiasz....- powiedział spokojnie blondyn, lecz było widać że się trochę wkurzył. Na mnie to w ogóle nie podziałało, więc też powiedziałam spokojnie:
- Jak to co? Nie ma dla mnie już miejsca, więc co mam zrobić? - zapytałam słodziutkim głosikiem.
- Kira, Kira....Dobra, już dobra. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.

*Oczami Ally*
Z dużym zaciekawieniem obserwowałam tą całą sytuację. Nie powiem, troszkę zabolało.
Lecz, gdy Austin pozwolił Kirze siedzieć na swoich kolanach, już nie wytrzymałam.
- Wiecie co, nie jestem głodna. Chyba pójdę do pokoju. - powiedziałam trochę załamanym głosem. Po minie Deza można było wyczytać, że rozumie o co chodzi.
- Okej. Widzimy się potem. - oznajmiła Trish.
Szybko wybiegłam ze stołówki, prosto do swojego pokoju. Położyłam się na swoim łóżku i zaczęłam ryczeć. Muszę przyznać, że coraz częściej brakowało mi blondyna. Jego cudownego uśmiechu, jego włosów...Chciałam bym żeby było jak dawniej, ale on najwyraźniej nie.
Godzinę leżałam tak i użalałam się nad sobą...Cały czas płakałam, płakałam, płakałam...

*Oczami Austina*

Byłem właśnie w swoim pokoju. Cały ten czas słyszałem i to bardzo dobrze, jak dziewczyna płacze. Tak to była Ally. Ale czemu płakała? Nie mam pojęcia. Zaraz, zaraz! To Dez się z nią koleguję, więc może coś od niego się dowiem.
Wyciągnąłem komórkę ze swojej kieszeni i napisałem do niego sms: 'Dez, przyjdź do mojego pokoju, natychmiast!' 
Zjawił się po dwóch minutach. Usiadł na moim łóżku i zaczęła się rozmowa.
- Coś się stało stary? A tak w ogóle Ally nadal płacze? Słychać ją na cały korytarz.
- O to właśnie chciałem się ciebie zapytać. Czemu ona płacze? - dopytywałem się.
- Tego ci nie powiem. Sam się dowiesz w swoim czasie...- odpowiedział, po czym po prostu wyszedł. 
W tej chwili nie rozumiałem już nic. Czemu życie jest aż tak skomplikowane? - zadawałem sobie cały czas to nurtujące pytanie. Nagle szlochania ustały. Byłem zdziwiony. Postanowiłem sprawdzić co się stało. Otworzyłem drzwi i mina mi zrzedła. Allyson leżała na łóżku, a przy niej klęczał...Eliot! Delikatnie odgarniał włosy dziewczyny. Zabolało. Sam nie wiem czemu, ale stałem się wściekły na Dawson. Jak ona mogła odbić chłopaka Kirze?! Bez wahania pobiegłem do Starr. 
- Cześć... - przywitałem się wbiegając bez pukania do jej pokoju.
- Hej... Czymże spowodowana jest Twoja wizyta tu? - zapytała szczęśliwa.
- Eliot... - zacząłem.
- Aaa... Tak zerwałam z nim dzisiaj rano. - powiedziała i zdębiałem.
- To by wyjaśniało, co robi u Ally... - syknął.
- Eh... To pewnie ta jego zemsta...
- Słucham?
- No powiedział mi dzisiaj, że się zemści... Myśli, że ruszy mnie jak będzie zarywał do Ally... Co jest totalnie absurdalne...
- Jasne... Dobra idę do siebie. - rzuciłem i pognałem do pokoju. Biłem się z myślami... Powiedzieć Ally, że ten burak chce ją wykorzystać, czy nie... Nagle usłyszałem kawałek rozmowy...:
- No i wiesz myślałem, że ten blondi będzie o nią zazdrosny... Ale ta laska jest serio nie zła... Kira przy niej to nic...  Zastanawiam się jak ten cały Moon może nie widzieć co ma pod nosem. No nic, ja korzystam na jego głupocie. - doskonale poznałem głos Eliota. Już miałem wejść i mu przypier...przywalić, ale powstrzymała mnie ręka mojego przyjaciela.
- Stary, wiesz, że nie ładnie jest podsłuchiwać? - zapytał Dez.
- Przechodziłem i usłyszałem... - zacząłem się tłumaczyć. - A Ty co tu robisz?
- Wiesz miałem zajrzeć do Ciebie, a później wyciągnąć Ally na spacer, wiesz Trish czeka na dole...- powiedział zakłopotany.
- No tak. Zawsze uwielbiała spacery...  A my za niedługo nie wyjeżdżamy? - zadałem pytanie odpływając do krainy melancholii... Pamiętam pewien dzień. Poszedłem do Allyson do sklepu i zastałem ją w złym stanie. Powiedziała mi wtedy, że jej mama miała wypadek i złamała rękę, a że mieszka w Australii to musiała sobie radzić sama. Chciałem jej poprawić humor więc wyciągnąłem ją na spacer. Ona od zawsze je kochała. Wyszliśmy i udaliśmy się do parku. Nagle zaczął padać deszcz. Nie przeszkadzało nam to. Podbiegł do nas jakiś chłopczyki i powiedział : "Mysle, ze pse pan powinienen posalowac te paniom".  Proponowaliśmy mu, że go odprowadzimy, ale on postawił warunek... Jeśli pocałuję Ally on odejdzie. Prawie mi się udało... No wiecie ni stąd, ni zowąd pojawiła się moja mama... Ja i tak uważam, że tam w parku nic nie zaszło!
- Ee... Austin? - jak zwykle przerwał mi rudzielec.
- Tak? - przebudziłem się.
-  W jakim świecie jesteś?  Pytałem, czy idziesz z nami na spacer? Ale Ty tylko zacząłeś się ślinić...- zaśmiał się, a ja zapewne wyglądałem jak buraczek.
- Ja... jasne... - wydukałem.
- Mogę zapytać o czym tak myślisz? 
- A raczej o kim? - odparł dobrze znany mi głos. - No co się tak patrzycie? No raczej myśli o kimś... zawsze tak odpływał jeśli chodziło o dziewczyny. - zaśmiała się Dawson.
- Skąd ta nagła poprawa humoru, SKARBIE? - zapytałem niemiłym tonem głosu.
- Miłość, wiem, że Ty nie wiesz co to jest, KOCHANIE. - wysyczała.
- Haha... Bardzo śmieszne. Zaraz mi powiesz, że jestem bezdusznym człowiekiem o sercu z lodu.- wkurzyłem się.
-Nie skądże znowu... Ty jesteś najbardziej uczuciowym chłopakiem na świecie. - powiedziała ironicznie. 
- Jezu... Przestańcie zachowywać się jak rozwydrzone bachory, bo to staje się już nudne. - wszedł pomiędzy nas Dezmond.
- Chodźmy, bo Trish się nie cierpliwi, a za dużo czasu to nam nie zostało. - wyszeptała do niebieskookiego.
- Cukiereczku, ja też idę... więc idź z łaski swoje z dala ode mnie, bo nie mam ochoty na próchnicę... - zażartowałem, ale to raczej ich nie rozśmieszyło. Gdyby nie Dez, któremu jestem bardzo wdzięczny za opanowanie tej lwicy, zapewne nie miałbym oczu. Nic więcej nie mówiąc doszliśmy do Trish i razem udaliśmy się do parku, który znajdował się na terenie ośrodku, dzięki czemu w ogóle mogliśmy wyjść bez nauczycielki. Spacerowaliśmy dość długo. Zrobiliśmy nawet kilka zdjęć. Te 3 podobały mi się najbardziej:
Ja jak zwykle kłócący się z Ally.

Zdjęcie dziewczyn, uważam, że wyszły słodko...

Zaczął padać deszcz, a Dezmond zaczął wygadywać bzdury... czytaj wrzeszczał na nas... Po świetnie spędzonych dwóch godzinach wróciliśmy do pokoi. Odprowadziłem Trish, później Deza, a na końcu zostałem sam z Ally. Doszliśmy pod nasze pokoje i postanowiłem się odezwać...
- Słuchaj ja chciałem... - zaciąłem się.
- A ja nie. - powiedziała szorstko i weszła do swojego lokum zostawiając mnie totalnie oszołomionego. Co chciałem zrobić? Nie wiem. Może przeprosić, może podziękować, a może po prostu zawiesić broń? Nie, to byłby największy błąd... Zostawiając ją i przyjaźń, która nas łączyła nie planowałem tego. Chciałem tylko, żeby mnie znienawidziła i zapomniała. Wcale nie wymyśliłem  tej całej gry słownej... Myślałem, że każde pójdzie w inną stronę i nie będziemy się nawzajem ranić... No cóż wyszło na odwrót i do tego wcale nie uzyskałem tego co było celem tej akcji, czyli...
- Moon! Za chwilę zbiórka, idź po walizkę... - z refleksji wyrwał mnie głos pani Foster.
- Tak, tak już idę. - rzuciłem i pognałem po wcześniej spakowane rzeczy. Czas szybko leciał, ani się obejrzałem, a byliśmy w drodze do domu. Znowu musiałem siedzieć z Dawson... Dziewczyna przez całą drogę słuchała muzyki i pisała sms'y z Eliotem. Nie byłem z tego powodu szczęśliwy, ale tłumaczyłem sobie to tak, że mam prawo się tak czuć skoro to były mojej przyjaciółki... Wyszedłem z siebie, kiedy ukradkiem spojrzałem na wiadomość od niego, w której pisało: "To co? Ty, ja jutro w 'Crascas' o 16? ". A wiecie co mnie jeszcze bardziej wkurzyło? To, że się zgodziła...
Po najgorszych 5 godzinach mojego życia dojechaliśmy... Co było dziwne na koniec zostałem tylko ja i Allyson. Po nią miał przyjechać z tego co się zorientowałem tata, ja czekałem na mamę. Ja siedziałem na murku po lewej, ona 4 metry dalej - po prawej. 
- Ech, czy tak trudno o mnie pamiętać? - zapytała sama siebie brunetka. Zrobiło mi się jej strasznie szkoda. Było już ciemno więc bez wahania do niej podszedłem i zaproponowałem, że odprowadzę ją do domu. Na początku protestowała, ale po chwili uległa. Wysłałem mamie sms'a, że wrócę na piechotę i ruszyliśmy. Cała droga minęła nam w kompletnej ciszy. Kiedy już doszliśmy olśniło mnie...
- Mogę Cię o coś prosić? - zapytałem. 
- Hmm? - wzdychnęła.
- Uważaj na Eliota... - powiedziałem zawstydzony.
- Cco? - wydukała.
- On chcę się na mnie i Kirze zemścić i mówi na Ciebie laska... - te słowa wypowiedziałem z wielką obawą.
- Czy Ty zawsze musisz to robić! - krzyknęła.
- Robić co?
- Rujnujesz mój świat! Zawsze wszystko kręci się w okół Ciebie! Burak, baran, debil! - krzyknęła i się obróciła.
- Okej. Chcesz być nagrodą pocieszenia, obiektem zemsty? Biedna mała Ally... - chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Była bardzo blisko. Stykaliśmy się nosami, ciałami... Wszystkim oprócz ust...
- Nienawidzę Cię... - wysyczała, a ja dokładnie czułem jak jej oddech otula moją twarz...
- No widzisz... Możesz nienawidzić mnie, ale nie rób niczego żeby znienawidzić siebie... - wyszeptałem zbliżając się do niej maksymalnie. Dalej nie stykaliśmy się ustami, ale jeden pochopny ruch, a będzie inaczej. Każde nawet najmniejsze drgnięcie jej, lub moje może złączyć nas w pocałunku.
- Szanuj siebie... - szepnąłem jej do ucha i odszedłem... 
- Austin ja chcę... - zaczęła.
- Ale ja nie... - odwróciłem się do niej i spojrzałem w oczy.
- Nikt ma się o tym nie dowiedzieć... - dokończyła. 
- Nie dowiedzieć o czym? Skarbie, za późno by ukryć jakim szarakiem jesteś... - wróciłem do postaci zimnego drania.
- Wiesz co Ci powiem...? - zapytała.
- A masz coś oprócz tego, że mnie nienawidzisz... - zaśmiałem się... - żałosna jesteś. - odchodziłem i usłyszałem jej płacz... Znowu to cholerne ukłucie w sercu... Sama jest sobie winna... Nie pozostawia mi innego wyboru...
- Austin... Mogę Cię prosić? - zawołał mnie ktoś z tyłu. Odwróciłem się i ujrzałem...

                                              *************************
Witam ;) Przepraszamy za akcję z zawieszeniem, czy usunięciem. Ani mi się śni tego robić. Zostajemy z Wami i mam zamiar walczyć o tego bloga do końca. Mam nadzieje, że się podoba... Jak pewnie zauważyliście pewne niejasności... Spokojnie to celowo ;) Już wkrótce wszystko zacznie Wam się sklejać w kupę... Kogo zobaczył Austin? Dowiecie się już w następnym rozdziale.
                                                                                                                   Pozdrawiam.
~ Bella

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Problem...

Kochani mamy taki problem, rozdział 4 został usunięty i nie mamy go nigdzie zapisanego... To dość duży kłopot. Pytanie do Was, co robimy? Zawieszka czy usunięcie?
Wiemy dobrze że usunięcie bloga to waszym zdaniem pewnie głupota, ale dla nas w stu procentach nie. Nie mamy w ogóle czasu na pisanie, a już nie chcemy wiedzieć co będzie się działo podczas roku szkolnego....

To więc, decyzja należy do was.


~ Bella
~ Martyna

niedziela, 18 sierpnia 2013

Notka

Heeey!
Nie wiem, ale pod ostatnim rozdziałem pojawiły się tylko dwa marne komentarze...
Nas to troszkę zmartwiło, lecz nadal mamy nadzieję że chociarz troszkę podoba wam się to opowiadanie.
Mamy również ''nadzieję'' że się trochę postaracie i będziecie więcej komentować, bo to dla nas na prawdę dużo znaczy...

A co do rozdziału, ja go chyba napiszę ale nie wiadomo kiedy się pojawi. Ja cięgle nie mam czasu, Iza tak samo, więc nie wiemy jak to będzie. Teraz spróbuję coś napisać, lecz nie wiem czy mi się uda, bo wyglądam jak by mnie z krzyża zdjęli. Nie dziwię się, w końcu wczoraj grałam z chłopakami w piłkę nożną i nadal jestem zmęczona...

To więc, rozdział pojawi się najpóźniej w niedzielę <następną> !


~ Martyna

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział III - Czasami trzeba szukać głębiej, żeby znaleźć skarb...

*Oczami Ally*

...KIRA! Tak, Kira Starr, przyjaciółka Austina, należąca do jego paczki. Podeszła do nas szybkim krokiem wciąż nie dowierzając co przed chwilą usłyszała.
- Czy dobrze usłyszałam, czy ty laleczko podkochiwałaś się w naszym Austinie? - zapytała krzyżując ręce.
- Co, ja? No weź przestań! - kłamałam, ale zbytnio mi to nie wychodziło. Dziewczyna to chyba zauważyła i jeszcze chytrzej się uśmiechnęła.
- Słuchaj zrobimy tak, nic nie powiem ani Moon'owi, ani całej szkole bo na pewno byś zrobiła z siebie totalne pośmiewisko, ale do rzeczy. Nic mu nie powiem ani innym, jeśli pomożesz mi zdobyć za wszelką cenę serce Austina. - powiedziała, a ja zbladłam.
- Przecież ty masz chłopaka? - nie dowierzałam.
- Mam, mam. Ale myślałam że przez to Austin będzie zazdrosny, no ale nie udało się. Jak tylko z nim będę rzucę Collera. - odpowiedziała, a po chwili dodała - Pamiętaj nic nie powiem, jeśli mi pomożesz....- rzuciła triumfalne spojrzenie, po czym odeszła.
Nie zauważyłam nawet, gdy z nią rozmawiałam, że cały ten czas stał obok nas Dez i przysłuchiwał się uważnie tej rozmowie.
- Się porobiło....- wtrącił się.
- No! Będę skończona! Ja wcale nie chce jej pomagać! - wykrzyknęłam.
- Nie musisz przecież...
- Muszę! Inaczej rozgłosi to całej szkole, że byłam zakochana w Austinie! - zakryłam rękami twarz.
- No i co? Ważne że go już nie kochasz, prawda? - uśmiechnął się przyjacielsko.
- Taa... - odeszłam, a na mojej twarzy pojawiły się kolejne łzy...
Udałam się do mojego domu. Byłam tak zmęczona i wykończona dzisiejszym dniem, że nawet nie przywitałam się z moim tatą. Jak najszybciej pobiegłam na górę, do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać, a nawet ryczeć. Nie wiedziałam już co zrobić...
Czy pomóc Kirze, a ona nic mu nie powie? Czy jej wcale nie pomagać, ale ona powie mu wszystko jak i całej szkole...Co zrobić? Chyba raczej jej pomogę, wtedy będę uratowana. - pomyślałam, po czym otarłam kolejne łzy i położyłam moją głowę na poduszce. Już za chwilę odpłynęłam w krainę snów...

Następny Dzień

*Oczami Ally*

Rano do mojego pokoju jak zwykle przebiły się promienie słońca. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę siódmą dziesięć. Nagle olśniło mnie, że dziś jedziemy na dwa dni na wycieczkę nad jezioro! Szybko wstałam z łóżka. Wzięłam krzesło i postawiłam je przed szafą. Stanęłam na nim i z góry wyciągnęłam mój ''pojemny'' plecak. Wrzuciłam do niego kilka ubrań i najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy byłam już spakowana, wzięłam przygotowane wcześniej przeze mnie ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic, ubrałam się, uczesałam i zrobiłam makijaż. Następnie razem z moim bagażem zeszłam na dół. Podeszłam do lady i wzięłam zielone jabłko. Gdy już je zjadłam, zarzuciłam plecak na plecy, po czym poszłam do drzwi wyjściowych. Ubrałam moje beżowe sandałki i wyszłam z domu. Przed domem jak zwykle czekali moi przyjaciele. Trish miała świetny humor, za to Dez... Dezmond był dziwnie zamyślony i na dodatek co chwila na mnie spoglądał. Szczerze mówiąc bałam się, że chodzi o wczorajsze zdarzenie. Najbardziej się obawiam, że złoży wszystko w kupę i będzie mnie męczył, o to, że kocham tego dupka. Sama przed sobą muszę przyznać, że nie jestem pewna swoich uczuć. Z jednej strony nienawidzę Moon'a, z drugiej nie mogę przestać o nim myśleć. Siedzi w mojej głowie dwadzieścia cztery godziny na dobę... uuu to było dobre! Muszę to zapisać.
- Kogo moje oczy widzą... Panna łatwa dziunia... - usłyszałam za sobą głos blondyna. Nie powiem zabolało...
- Przyślij mi swoje zdjęcie, bo tata składa rower i nie wie, jak wygląda pedał. - rzuciłam widząc, że chłopak założył dzisiaj czerwone rurki. Całe towarzystwo, nawet jego paczka (!) wybuchnęło śmiechem. Patricia się aż popłakała...
- Nie kłap tak dziobem, bo ci metka z protezy wystaje... - rzucił blondyn na odchodne. I tak uważam, że nie udało mu się przebić mojego tekstu. Nim się obejrzałam już staliśmy przed autokarem. Chciałam usiąść z Trish, ale usłyszałam głos nauczycielki...
- Dawson! A Ty gdzie? To, że jest wycieczka nie zwalnia Cię od siedzenia z Moon'em... - no i świetnie. Czy ta kobieta wie, że samym autokarem będziemy jechać pięć godzin!?! No nic, mus to mus.
- Austin... - powiedziałam niechętnie.
- Ally... - odpowiedział takim samym tonem. Po czym zapytał: - Siadasz od okna?
- Jeśli mogę... - rzuciłam od niechcenia. Tak naprawdę byłam pod wrażeniem, że dalej pamięta iż uwielbiam patrzeć na to co dzieje się za oknem.
- Prosz. - zgodził się blondyn i wstał abym mogła wejść. Przez około godzinę nie odzywaliśmy się do siebie. Już prawie zamykały mi się oczy, ale nie mogła pozwolić sobie na sen. Co by to było, jakby moja głowa spoczęła na jego ramieniu? W przeszłości często tak bywało...
- Blond lalo, co tak cicho siedzisz? Skończyły się pomysły na docinki? - zapytałam rozbawiona.
- Mam, ale boję się, że Twoja psychika ich nie zniesie... - wybełkotał.
- Ej mam pytanie... - powiedziałam tonem, jakbym miała wyznać mu miłość. Brązowooki podniósł na mnie wzrok.
- No to pytaj... - powiedział lekko rozproszony.
- Fajne masz spodnie - męskich nie było? - znów uczepiłam się jego stroju... Jego mina? Bezcenna.
- A wiesz co ja Ci powiem? - teraz to ja spoważniałam. Blondyn nachylił się w moją stronę i pociągającym i uwodzicielskim tonem wyszeptał:
- Jesteś pociągająca jak spłuczka od klozetu. - oczy wyszły mi z orbit. Gdyby nie to, że jego telefon zadzwonił, nie chcę myśleć co byłoby dalej. Austin zaczął rozmawiać bodajże z mamą, dawno nie słyszałam tego jego ciepłego głosu. Zawsze szanował swoją mamusię. Podziwiałam go za to, że nigdy nie powiedział o niej tak jak reszta chłopaków w jego wieku - moja stara. Ja również uwielbiałam tą kobietę. Mimi jest niesamowicie miłą i ciepłą osobą. Jej poczucie humoru... Tak zawsze jej go zazdrościłam. Mimo, że dużo się zmieniło pomiędzy mną, a jej synem, dalej utrzymujemy dobry kontakt. Często spotykamy się na kawie, o czym naturalnie blondasek nie wie. Nie chcą podsłuchiwać, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Tak zleciała mi droga.
- Dzieciaki, jesteśmy! - krzyknęła nauczycielka. Ja się pytam jakie z nas dzieci? Wysiedliśmy z autokaru. Było przepięknie. Najpierw poszliśmy do hotelu. Nawet tu muszę mieć koło niego pokój. A wiecie co jest najgorsze? Po środku ściany rozdzielającej nasze pokoje są dupne drzwi... Nie wyniknie z tego nic dobrego. No nic mam dwadzieścia minut na ogarnięcie się, bo później jest obiad i idziemy nad jezioro. Wyrobiłam się w nie całe piętnaście. Usiadłam na łóżku i wyjęłam mój stary zeszyt do piosenek. Wypadła z niego jedna kartka. Praktycznie wszystkie piosenki pisałam pod mężczyznę, ale i tak często opisywały moje uczucia. Podniosłam papier, a moje oczy się zaszkliły. Czytałam na głos:
Jak mogę zwyczajnie pozwolić Ci odejść,
Po prostu pozwolić Ci zniknąć bez śladu
Kiedy stoję tu, chwytając każdy oddech z Tobą.
Jesteś jedyną osobą, która tak naprawdę w ogóle mnie znała

Jak możesz tak po prostu odejść ode mnie,
Gdy wszystko, co mogę zrobić, to przyglądać się jak odchodzisz
Przecież dzieliliśmy razem śmiech i ból,
I nawet dzieliliśmy łzy
Jesteś jedyną osobą, która tak naprawdę dobrze mnie znała.

Więc spójrz na mnie teraz,
W tym miejscu jest tylko pusta przestrzeń
I nie pozostało tu nic co by mnie przypominało
Tylko wspomnienie twojej twarzy
Spójrz na mnie teraz,
Bo tu jest tylko pusta przestrzeń
I ty wracająca do mnie, to wbrew wszelkim oczekiwaniom
I to jest coś z czym muszę się zmierzyć

Chciałbym móc sprawić, byś się odwróciła,
Byś się odwróciła i zobaczyła jak płaczę
Jest tak dużo rzeczy, które muszę ci powiedzieć,
Tak dużo powodów, dlaczego
Jesteś jedyną osobą, która tak naprawdę dobrze mnie znała.

Więc spójrz na mnie teraz,
Bo tu jest tylko pusta przestrzeń
I nie pozostało tu nic, co by mnie przypominało,
Tylko wspomnienie twojej twarzy
Spójrz na mnie teraz
Bo tu jest tylko pusta przestrzeń
Ale czekanie na ciebie jest
Wszystkim, co mogę zrobić
I to jest coś o z czym muszę się zmierzyć
Przyjrzyj mi się dobrze,
Ponieważ wciąż będę tu stał
A ty wracająca do mnie, to wbrew wszelkim oczekiwaniom
To jest ryzyko które muszę podjąć

Starłam ostatnią łzę i zeszłam na dół. Nagle podeszła do mnie Trish.
- Skarbie, możemy pogadać...? - spytała dziwnie spokojnym głosem.
- Jasne... - powiedziałam lekko przestraszona.
- Piszesz piosenki? - zapytała, a mnie zatkało.
- Pisałam, ale przestałam. - powiedziałam, będąc nadal w stanie melancholii.
- Chyba nawet wiem dlaczego. Więc spójrz na mnie teraz, to ostatnia, tak? - zadała kolejne pytanie, a ja osłupiałam.
- Ale skąd Ty... - zaczęłam, a dziewczyna bez słowa podeszła i mnie przytuliła.
- Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś zasiądziesz do pianina. - nie byłam zdziwiona, że wiedziała, że gram. Domyśliła się za pewne, po tym, że ten instrument stoi w moim pokoju.
- Czy to może zostać pomiędzy nami? - spytałam, a jedna zdradliwa łza spłynęła po moim poliku. Przyjaciółka delikatnie ją starła i kiwnęła głową, na znak, że mnie nie wyda.
W ten chwili po raz pierwszy na mojej twarzy pojawi się lekki uśmiech.
- Chodźmy już...Idziemy nad jezioro i będziemy się świetnie bawić prawda? - zapytała, uśmiechając się do mnie.
- Tak, na pewno. - powiedziałam, po czym wzięłam swoje rzeczy i udałyśmy się na wyznaczone wcześniej przez wychowawczynią miejsce. Gdy doszłyśmy było już dużo uczniów. Nawet Austin i jego paczka. Nie miałam już ochoty się z nim droczyć, ale on był nieugięty.
- Witaj ponownie Dawson! Czyż byś szukała znowu pocieszania u swojej niezdarnej przyjaciółeczki? - zakpił, po czym wybuchnął śmiechem, tak jak wszyscy tu zgromadzeni,ale mnie to w stu procentach nie obchodziło.
- Idiota...- powiedziałam sama do siebie. Następnie razem z nauczycielką wyszliśmy z hotelu. Droga nad jezioro wcale nie była taka długa, gdzieś około dziesięciu minut.
Gdy doszliśmy, razem z Trish rozłożyłyśmy koc na trawie.
Jak na razie nie zamierzałyśmy wchodzić do wody w przeciwieństwie do innych.
Usiadłam na kocu i ściągnęłam moje spodenki, a następnie bluzkę. Nagle podszedł do mnie Austin, już chyba nawet wiem po co przyszedł.
- Ooo...Allyson! Nie mów że teraz się mnie boisz! - roześmiał się.
- Nie nawijaj tak bo ci taśmy w gębie zabraknie! - dowaliłam mu, a on po prostu odszedł.
Hah, punkt dla mnie! Szybko posmarowałam się kremem, po czym poszłam w kierunku wejścia do wody. Niespodziewanie poczułam czyiś oddech. Odwróciłam się, i kogo zastałam? Moon'a który uśmiechał się jak by wygrał jakąś zabawkę.
- Co cię tak bawi? - zapytałam, idąc do tyłu.
- To! - powiedział, po czym popchnął mniedo wody. Niestety przed wejściem nie zauważyłam betonowego progu i tego że jest tu potwornie głęboko. Przynajmniej umiem pływać. Szybko wyszłam z wody. Oczywiście bolały mnie trochę plecy. Podeszłam do chłopaka, śmiejącego się tak jak reszta.
- Słuchaj ty pieprznięty do nienormalności dzieciaku...Jeszcze Ci się za to odpłacę. - syknęłam.
- Taa...chciałabyś Dawson...- uśmiechnął się, pokazując swoje zęby.
- Wiesz co? Lubię żółty, ale twoje zęby to już przesada...- powiedziałam, po czym odeszłam od niego. Wymyśliłam plan doskonały. Poszłam na polanę, gdzie wcześniej widziałam żuki gnojarze. Założyłam rękawiczki i wzięłam dwa owady wraz z kulkami. Włożyłam je do kieszeni w spodniach mojego wroga i czekałam na rezultaty...

*oczami Austina*
Wyszedłem z wody i poczekałem aż wyschnę, po czym ubrałem się. Nagle zobaczyłem ładną blondynkę. Postanowiłem do niej podejść.
- Hej mała, bolało jak spadłaś z nieba? - rzuciłem mój ulubiony tekst na podryw.
- O fuj! - krzyknęła i zaczęła szybko ode mnie odchodzić. Myślałem, że to wariatka. Zmieniłem zdanie kiedy historia powtórzyły się pięć razy. Co było najdziwniejsze nawet faceci ode mnie uciekali. Widziałem tylko jak Ally i jej paczka pęka ze śmiechu. Czyli to jej robota... Odszedłem od innych uczniów i poszedłem na spacer. Chwilę później ktoś mnie dogonił.
- Austin, czekaj! - usłyszałem męski głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Deza.
- Czego chcesz? - spytałem.
- Myślę, że to Ci pomoże. zajrzyj do kieszeni. Stary strasznie jedziesz! To dlatego wszyscy Cię unikają. - wykonałem jego polecenie i co? No tak żuki... Muszę jej przyznać, że pomysły ma niezłe.
- Dzięki. Ale dlaczego mi pomagasz? - zapytałem podejrzliwie.
- Chcę się z Tobą zaprzyjaźnić... - powiedział, a ja osłupiałem. Chwilę pomyślałem i zgodziłem się.
- Ale to musi być w tajemnicy, znając Allyson wpadnie w szał. - zaśmiałem się.
- Znając... - wymamrotał po cichu.
- Proszę? - doskonale słyszałem co powiedział, ale nic z tego nie rozumiałem.
- A nic, nic. Ja lecę. Pa! - krzyknął na odchodne. No i tak właśnie nastał początek pięknej, męskiej przyjaźni. Ja również wróciłem do klasy. Robiło się ciemno, więc wróciliśmy na kolację. Zjedliśmy i udaliśmy się do swoich pokoi. Posiedziałem trochę u siebie. Nagle przypomniało mi się coś z dzisiaj. Stałem pod drzwiami oddzielającymi pokój mój i Ally i usłyszałem jak coś mówi. Po chwili zorientowałem się, że jest to piosenka. Myślę, że tytuł brzmiał: : "Więc spójrz na mnie teraz".
Tekst był świetny. Wiedziałem, że opisuje jej uczucia - zawsze wyjaśniała swoje uczucia w piosenkach dla mnie. Ta również była napisana dla faceta, jednak ja nigdy jej nie dostałem. Słuchając tych słów czułem się dziwnie. Była to dla mnie zagadka. Wszystko trochę rozjaśniło mi się kiedy usłyszałem jej rozmowę z Trish. To była jej ostatnia piosenka... Serce mnie zabolało, jak dowiedziałem się, że już nie komponuje. Jeszcze bardziej zasmuciłem się, gdy dotarło do mnie, że to moja wina. Skąd to wiem? Myślę logicznie. Jej przyjaciele nie wiedzieli, że ona pisze, więc musiała przestać za nim ich poznała - czyli kiedy skończyła się nasza przyjaźń... Ja śpiewam... Ale tylko piosenki, które kojarzą mi się z nią... Czasami tęsknie za jej uśmiechem, kiedy tylko mnie widziała... Ale cóż, było minęło. Dalej nie dawały mi spokoju słowa tej piosenki i to czemu już nie piszę. Postanowiłem ją trochę podpytać,oczywiście dyskretnie. Czas założyć maskę drania i wroga. Powoli otworzyłem drzwi. Musicie wyobrazić sobie moją minę i zdziwienie, kiedy zobaczyłem tam...


****

Heej!
 Dzisiaj rozdział dodaje ja Iza ;) Powiem Wam, że pisanie go sprawiło mi dużo radochy i śmiechu ;d Myślę, że Tyśce też ;d Myślę, że zauważycie pojawienie się nowego wątku - czemu Austin "zakłada" maskę... Co zobaczył Austin...? Czytajcie następne, a się dowiecie...

Pozdrawiam Bella ;)